Archiwa tagu: strach

Piotruś i Strach

piotrus0002

Lato w tym roku zapowiadało się bardzo gorące i długie. Dla Piotrka zaczynały się właśnie jego pierwsze w życiu prawdziwe wakacje, bo przecież skończył pierwszą klasę. Będzie można odpocząć, długo spać i później kłaść się do łóżka, będzie więcej czasu na spotkania z kolegami i grę w piłkę. Tomek zaprosił Piotrka do siebie na weekend, obiecał że będzie grill i majsterkowanie w garażu. Jedna tylko rzecz bardzo Piotrka martwiła. Choć nikomu nie chciał się do tego przyznać, to bardzo nie lubił burz, a w prognozie pogody usłyszał, że miało być ich całkiem sporo tego lata. Od tej pory, gdy jego rodzice oglądali wieczorne wiadomości, Piotruś siadał razem z nimi w pokoju, udając, że zajmuje się czymś innym, a tak naprawdę czekał na prognozę pogody, żeby usłyszeć, czy w najbliższych dniach będzie burza. Szczególnie nie lubił, gdy burza była w nocy. Wyjący wiatr i świetliste błyskawice przeszywające granatowe niebo sprawiały, że cały się trząsł pod kołdrą, a nie chciał chodzić do pokoju rodziców, żeby nie uznali go za tchórza.

W tym roku pierwsza burza zjawiła się niestety dość szybko. Wieczorem zerwał się silny wiatr, a ciemne chmury przykryły całe niebo. Piotrek czuł się bardzo nieprzyjemnie. Jego żołądek był taki ściśnięty, jakby ktoś zawiązał na nim ciasny supełek, a serce biło mu mocno i szybko jak wielki młot.

Gdy pierwsza błyskawica przecięła granatowe niebo, w pokoju zrobiło się przez chwilę bardzo jasno. Chwilę później dało się słyszeć potężny grzmot.

– Mamo! – Piotrek zawołał tak głośno jak potrafił. – Mamo chodź szybko!

Po krótkiej chwili mama zjawiła się w pokoju.

– Co się stało? – Zapytała zaniepokojona?

– Eee, nic, ja tylko chciałem spytać, czy dałabyś mi szklankę soku? – Piotruś poczuł się nagle bardzo zawstydzony tym, że mama zobaczy, jak on chowa się pod kołdrą przed burzą.

– Synku, czy ty się czasem nie boisz burzy? – Zapytała mama, uśmiechając i siadając obok niego na łóżku.

– Co? O nie, nie, no co ty mamo…

Mama pogłaskała go po głowie, cały czas się uśmiechając. Było jasne, że nie uwierzyła w jego wymówkę, ale bez dalszych pytań wyszła z pokoju. Kolejne błyskawice przecinały niebo, a po każdej z nich następował ten okropny, wywołujący u Piotrka ciarki dźwięk grzmotu. Gdy tylko błyskawica rozświetlała niebo, na ścianie pojawiały się straszliwe cienie przypominające długie ręce i nogi. Wiedział, że to tylko cienie drzew, ale wcale nie czuł się przez to lepiej.

Nagle kątem oka Piotruś zobaczył na ścianie zupełnie inny cień. Wielki, kulisty, mający prawdziwe ręce i nogi. W tym momencie aż podskoczył na swoim łóżku i mocniej naciągnął kołdrę na głowę.

– Witaj Piotrusiu. – Usłyszał czyjś głos tuż obok siebie.

Był pewien, że już kiedyś słyszał ten głos. Piotrek opuścił nieco kołdrę i otworzył oczy. Obok niego na łóżku siedziała nastroszona, włochata kulka z wielkimi oczami. Natychmiast rozpoznał swojego niespodziewanego gościa.

– To ty Strachu? – Zapytał chłopiec trochę zaskoczony jego obecnością. – Dawno cię nie widziałem. Jesteś jakiś większy niż ostatnio. – Powiedział Piotruś, przyglądając się uważnie dawnemu znajomemu.

– To dlatego, że bardzo boisz się burzy. Tak naprawdę to jestem tu już od jakiegoś czasu. Ostatnio, gdy był u ciebie Tomek, padał deszcz i wiał taki potężny wiatr, a ty się bardzo bałeś. Siedziałem sobie wtedy cichutko w szafie, żeby Tomek mnie nie zobaczył.  Teraz przyszedłem, żeby ci pomóc.

– Jak chcesz mi pomóc? – Zapytał zdziwiony Piotruś. – Zrobisz coś, żeby już nie było więcej burzy?

– Nie, tego nie potrafię i nie mógłbym. Pomogę ci radzić sobie, gdy się czegoś boisz. Jeśli teraz nie spróbujemy, to będę rósł i rósł, aż stanę się taki wielki, że będziesz musiał wstawić mi tu dodatkowe łóżko, no i będę przychodził coraz częściej.

Piotrek popatrzył na Stracha nieco zakłopotany.

– Nie myśl sobie, że cię nie lubię, ale wolałbym, żebyś już nie rósł i żebyś nie odwiedzał mnie za często.

– W takim razie musimy coś wymyślić.

W tym momencie do pokoju weszła mama, niosąc szklankę z sokiem, Strach błyskawicznie zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu. Mama usiadła obok Piotrka. Pod pachą trzymała jakieś niewielkie pudełko.

– Co tam masz mamo? – Zapytał chłopiec.

– To apteczka pierwszej pomocy. Tata naprawiał szafkę i niestety skaleczył się w rękę. Muszę zrobić mu opatrunek. Czy chcesz, żebym tu z tobą chwilę posiedziała?

– Nie, nie trzeba. Dzięki za sok mamo. – Odpowiedział Piotrek, starając się wyprostować i przybrać jak najbardziej odważną pozę.

Mama mrugnęła do niego i wyszła z pokoju. Chwilę po tym, jak zamknęła za sobą drzwi, Strach wyczołgał się spod łóżka i wdrapał na nie, siadając obok Piotrka.

– Już wiem jak poradzimy sobie z tym problemem! – Zawołał z dumą Strach. – Twoja mama podsunęła mi pewien pomysł. Zrobimy skrzynkę pierwszej pomocy! Wrzucimy tam pomysły, które ci pomogą, gdy się boisz.

– A skąd weźmiemy te pomysły?  – Zapytał Piotrek. – Ty masz jakieś? Bo ja nie. Gdybym jakieś miał, to pewnie byś nie przyszedł do mnie.

– Na razie jeszcze nie mam, ale przecież każdy się czegoś boi, nawet dorośli, więc może ich spytasz, co oni wtedy robią?

Piotrek podrapał się po głowie i chwilę pomyślał.

– No może mógłbym tak zrobić. Zapytam mamę, babcię i dziadka, ale tata to nie wiem, czy się boi czegokolwiek, on jest bardzo odważny.

Następnego dnia okazało się, że nawet tata czasem się boi. Powiedział o tym Piotrkowi w sekrecie pod warunkiem, że przed mamą będę udawać, że tata niczego się nie boi. Piotrek, chcąc odwdzięczyć się tacie za ten sekret, również zdradził mu swoją tajemnicę, właśnie o tym, że boi się burzy. Wtedy tata powiedział, że trzeba dobrze poznać to, czego się boimy i opowiedział Piotrkowi, czym jest burza, kiedy i dlaczego powstaje. Opowiedział też, kiedy i gdzie możemy czuć się bezpiecznie w czasie burzy, a kiedy może być ona groźna. Ta opowieść bardzo się Piotrkowi spodobała i pomyślał nawet, że burza jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Tata poradził Piotrkowi, żeby przypomniał sobie te wszystkie rzeczy, których się dziś dowiedział, gdy tylko znów przyjdzie prawdziwa burza. Tacie spodobał się też pomysł Piotrka, żeby przygotować  skrzynkę pierwszej pomocy i obiecał mu w tym pomóc. Pracowali nad nią w garażu całe popołudnie. Tata pozwolił użyć do niej starych, niepotrzebnych desek, a później Piotrek mógł pomalować ją farbą na swój ulubiony, zielony kolor. Następnego dnia, gdy farba wyschła, Piotrek mógł już zabrać ją do swojego pokoju. Skrzynka pierwszej pomocy w strachowych sytuacjach prezentowała się bardzo elegancko. Z papieru Piotrek wyciął małą karteczkę, na której zrobił napis:

Pierwsza pomoc w strachowych sytuacjach

Napis przykleił na jednej ze ścian skrzynki, a do środka wrzucił kartki z wypisanymi pomysłami, tymi które miały mu pomagać. Znalazły się tam pomysły podrzucone przez mamę, babcię, dziadka i tatę:

Spokojnie oddycham i staram się odprężyć

Zamykam oczy i myślę o czymś przyjemnym

Myślę sobie, że to tylko mój strach jest taki wielki i nieprzyjemny i zaraz sobie pójdzie

Przypominam sobie, że jestem silny i odważny

Wyobrażam sobie, że to czego się boję, wcale nie jest groźne, tylko zabawne

Proszę kogoś, żeby mi towarzyszył, bo razem jest raźniej

 Na okazję do wypróbowania skrzynki Piotrek nie musiał długo czekać. Kilka dni później niebo ponownie zasnuły ciemne, burzowe chmury. O parapet zaczęły stukać najpierw niewielkie krople deszczu, a potem już rozpętała się prawdziwa ulewa. Drzewa wyginały się pod siłą wiatru, a ich gałęzie zaglądały przez szybę okna w pokoju Piotrka. Chłopiec siedział na swoim łóżku, próbując zachować spokój. W myślach powtarzał sobie, że to tylko burza i nic mu nie grozi. Ale potężne grzmoty, błyskawice i wycie wiatru, sprawiały, że trudno mu było skupić się na tych myślach. Jego serce już zaczynało łomotać jak szalone, a zamiast spokojnych myśli w głowie kłębiły się niepokojące  słowa BURZA, STRASZNA BURZA. Nagle usłyszał za sobą skrzypnięcie drzwi od szafy.

– Spokojnie to tylko ja. – Z szafy wygramoilł się Strach, ciągnąc za sobą skrzynkę pierwszej pomocy w strachowych sytuacjach. Mimo, że za oknem grzmiało i huczało, to Piotruś, gdy tylko zobaczył Stracha, zaczął się śmiać na jego widok. A to dlatego, że jego znajomy wyglądał dziś wyjątkowo niezwyczajnie. Miał na sobie biały fartuch, a na głowie biały czepek z czarnym paskiem.

– Strachu dlaczego przebrałeś się za pielęgniarkę? – Zapytał Piotrek, śmiejąc się.

– No wiesz, przychodzę do ciebie z pierwszą pomocą w strachowej sytuacji i pomyślałem, że tak będzie zabawniej i że dzięki temu trochę mniej będziesz się bał.

Strach przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze i wygładził fartuch.

– Całkiem nieźle wyglądam. – Dodał, uśmiechając się do Piotrka.

W tym momencie jednak potężny grzmot rozległ się za oknem i Piotruś podskoczył, strącając z biurka lampkę.

– To jaki pomysł najpierw proponujesz ze skrzynki? – Zapytał Stracha.

– Będę ci towarzyszył, żeby było ci raźniej, to przecież jeden z naszych pomysłów. Na początek proponuję też, żebyś zaczął spokojnie oddychać, rozluźnił się i przypomniał sobie, co twój tata mówił ci o burzy.

Obecność tego włochatego stworka dodała Piotrkowi odwagi, mimo że był to przecież jego strach. Zaczął więc spokojnie oddychać i przypominać sobie, co tata mówił o burzy. Niestety na dźwięk grzmotu znów podskoczył na łóżku jak oparzony. Włochaty stworek bardzo chciał pomóc chłopcu, dlatego zwrócił się do niego z prośbą.

– Czy mógłbyś mi opowiedzieć wszystko to, co powiedział ci tata o burzy? Też chciałbym wiedzieć te wszystkie ciekawe rzeczy.

Piotrek wziął głęboki oddech i zaczął nieśmiało i cichutko opowiadać, to czego się dowiedział. Strach przysunął się bliżej i słuchał z zaciekawieniem. Powoli Piotruś nabierał odwagi i mówił coraz pewniej i głośniej, gestykulując przy tym rękoma, żeby jego znajomy lepiej zrozumiał to, o czym mówi. Co pewien czas Strach wydawał z siebie krótkie dźwięki, takie jak “aha” i “oho”, otwierając przy tym szeroko oczy i buzię. Tymczasem Piotruś tak zaangażował się w swoją opowieść, że nawet nie zwrócił uwagi na kolejne błyskawice, które pojawiały się na niebie.

– Dziękuję Piotrusiu, to było bardzo interesujące. I dzięki temu możemy wykorzystać kolejny pomysł z naszej skrzynki.

Piotrek popatrzył pytająco na Stracha.

– Możesz pomyśleć o burzy, że wcale nie jest taka groźna, ale bardzo ciekawa i interesująca, a może nawet znajdziemy w niej coś zabawnego.

Podczas gdy Piotruś i Strach rozmawiali, burza powoli cichła i oddalała się.

– Świetnie sobie poradziłeś. – Powiedział Strach.

Piotruś poczuł się dumny z siebie, ale za chwilę trochę niepewnie zapytał Stracha:

– Będziesz się tu jeszcze zjawiał prawda?

– Na pewno i to nie jeden raz, bo przecież każdy czasem się czegoś boi. Ale już wiesz, że to nic złego i że można sobie poradzić. – Włochata kulka uśmiechnęła się przyjaźnie.

– Wiesz co Strachu, mam jeszcze jeden wielki problem. – Zaczął Piotrek nieśmiało. – Tomek zaprosił mnie na weekend do siebie. Ale co zrobię, jak będzie burza i sobie nie poradzę? Może lepiej zostanę w domu…

Z dumy, którą czuł przed chwilą, nic teraz nie zostało.

– O nie, co to, to nie! – Powiedział głośno i stanowczo Strach. – Jeśli będziesz unikał różnych przyjemnych rzeczy, dlatego, że się boisz, to wtedy na pewno urosnę. Będę rósł i rósł jak wielki, pękaty balon, a ty będziesz bał się coraz bardziej! To nie jest dobre rozwiązanie.

Piotrek stał z zakłopotaną i wystraszoną miną.

– Jeśli teraz sobie poradziłeś, to i następnym razem sobie poradzisz, musisz tylko próbować. – Dodał Strach już spokojniej i uścisnął dłoń chłopca. – Życzę ci powodzenia, a teraz już zmykam. Być może wkrótce znów się zobaczymy.

Piotrek zdążył jeszcze pomachać na do widzenia swojemu włochatemu znajomemu, zanim ten rozpłynął się w powietrzu. W pokoju została zielona skrzynka z pomysłami. Piotrek wsunął ją pod łóżko. Wiedział, że może się ona jeszcze przydać. Starał się teraz myśleć o tym, co mówił Strach, że to nic złego się bać i że każdy, nawet ten najdzielniejszy, najodważniejszy też się czasem boi. Tylko pewnie nie każdy się do tego przyznaje. Potem położył się wygodnie na swoim łóżku i zamknął oczy.

Może i pod waszym łóżkiem siedzi czasem taka włochata kulka zwana Strachem. Może jest jeszcze malutka, a może już bardzo urosła? Spróbujcie i wy się z nią dogadać i wymyśleć własne pomysły, które pomogą wam w strachowych sytuacjach.

Tymek, Samoś i Inaczek

Był sobie raz chłopiec o imieniu Tymek. Najbardziej lubił on wszystko to, co już dobrze znał: swoich rodziców, swój dom, swojego przyjaciela Kubę, stare trampki, które już go trochę cisnęły w palce, miodowe płatki z mlekiem na śniadanie, Panią Basię z przedszkola i drogę przez las, którą co rano jeździł z tatą… no i jeszcze najbardziej lubił pewnego stworka, który zawsze mu towarzyszył. To był taki mały, śmieszny stworek, którego wygląd, głos i nawet zapach Tymek znał już na pamięć. Gdy Tymek widział tego stworka, to czuł się bardzo dobrze i bezpiecznie. Ten stworek miał takie długie imię … zaraz zaraz, muszę sobie przypomnieć, co to za dziwne imię… Aha już wiem, ten stworek miał na imię: TAK SAMO JAK ZAWSZE. Nie przesłyszałeś się, to właśnie jego imię: TAK SAMO JAK ZAWSZE. Żeby było łatwiej, będziemy go nazywać w skrócie SAMOŚ.

Samoś towarzyszył Tymkowi już od rana w czasie śniadania, gdy Tymek jadł swoje ulubione płatki miodowe. Później jechał z nim i z tatą do przedszkola, tą samą co zwykle drogą przez las. Gdy docierali na miejsce, Samoś szybko biegł przed nimi, żeby zawołać ulubioną Panią Basię i sprawdzić, czy na pewno jest już Kuba. Gdy już to zrobił, Tymek mógł razem z nim iść do swojej najlepszej w całym przedszkolu sali. Przez cały czas Tymek starał się mieć na oku Samosia, bo przy nim czuł się bezpiecznie. Gdy zbliżał się podwieczorek, Samoś dawał znać, że już za chwilę przyjdzie mama zabrać Tymka do domu. Tymek od tego momentu czekał już gotowy do wyjścia.

Ale pewnego dnia wszystko od początku zaczęło się jakoś dziwnie. Tymek wstał rano na śniadanie. Wygodnie rozsiadł się na swoim krześle w kuchni i już chwytał za łyżkę, gdy … ojej! W misce zamiast miodowych płatków była owsianka! Rozejrzał się niepewnie dookoła i nagle zobaczył, że zamiast jego ukochanego stworka o imieniu TAK SAMO JAK ZAWSZE, na drugim krześle siedzi jakiś zupełnie inny stworek. Ten stworek chciał się przywitać z Tymkiem, ale chłopiec odrazu go wygonił przez okno (nie martw się, takie stworki nie mają kości jak ludzie, są takie bardziej gumowe, więc nic mu się nie stało, gdy wyskoczył przez okno). Tymek zaniepokoił się, że nie ma Samosia i wcale nie miał ochoty na owsiankę.

Po nieudanym śniadaniu Tymek wsiadł z tatą do auta, żeby pojechać do przedszkola. Tata powiedział, że pojadą dziś inną drogą, bo musi jeszcze wstąpić na chwilę do Pana Bartka i coś załatwić. Tymek otworzył oczy ze zdumienia. Chciał coś powiedzieć do Samosia, ale jego nie było, a na jego miejscu siedział znów ten inny stworek. Tymek uchylił szybę auta i kazał mu zmykać. Wcale go nie obchodziło, że Stworek uśmiechał się do niego i wyciągał rękę na przywitanie. Był już bardzo zaniepokojony. Przez całą drogę wiercił się niespokojnie i kopał nogami w przedni fotel, tak że aż tata zerkał na niego lekko zdenerwowany.

Ale to jeszcze nie koniec. W przedszkolu stała się rzecz dla Tymka najstraszniejsza. W korytarzu nie przywitała go ulubiona Pani Basia tylko Pani Ela, nigdzie nie widział też Kuby a zamiast Samosia … no nie … to znowu ten dziwny stworek, czego on tu chce?! Tego już Tymek nie wytrzymał. Rozpłakał się z całych sił i za nic w świecie nie chciał wejść do sali. Tata i Pani Ela patrzyli zdumieni. Stworek chciał pocieszyć Tymka i podszedł do niego, ale wtedy Tymek nakrzyczał na niego:

– Idź sobie, nie chcę cię tu, nie lubię cię!

Stworek cofnął się zasmucony i wystraszony, a Tymek uciekł do kąta. Tata podszedł do niego i mocno go przytulił. A potem cichutko rozmawiał z nim przez chwilę. Nikt nie słyszał o czym. Może Ty się domyślasz, co tata mógł powiedzieć Tymkowi? To musiało być coś bardzo ważnego i coś bardzo mądrego, bo potem Tymek zgodził się porozmawiać z tym innym stworkiem.

Stworek przedstawił się Tymkowi:

– Nazywam się INACZEJ NIŻ ZWYKLE, ale możesz na mnie mówić INACZEK. Jeszcze się nie znamy, ale bardzo chciałbym cię poznać i powoli się z tobą zaprzyjaźnić, jeśli mi na to pozwolisz.

Tymek patrzył na niego nieufnie, więc Inaczek znów się odezwał.

– Powiedziałeś, że mnie nie lubisz, ale przecież jeszcze mnie nie znasz. Jeśli dasz mi       szansę, może się okazać, że ja też jestem fajny. Będziesz mógł mnie polubić tak jak Samosia.

Tymek zauważył, że stworek jest trochę zasmucony. To pewnie przez to, że tak na niego nakrzyczał.

– Dziś nie ma Pani Basi i Kuby. – Powiedział zmartwiony Tymek.

– To może dasz szansę Pani Eli i innym kolegom? – Zapytał Inaczek. – Oni też mogą być fajni. A przecież Pani Basi i Kuby też kiedyś nie znałeś. Musiałeś dać im szansę, żeby ich poznać.

Tymek zastanowił się prze chwilę.

– No dobrze, spróbuję. – Powiedział w końcu. Potem spokojnie już pożegnał się z tatą i wszedł do sali razem z Panią Elą.

Inaczek okazał się być sympatycznym i pomocnym stworkiem. Pomógł Tymkowi poznać nowych kolegów, z którymi wcześniej chłopiec się nie bawił. Pani Ela też była miła. Tymek czuł się dobrze, mimo że nie było przy nim Samosia. Pomyślał nawet, że jutro rano spróbuje na śniadanie owsianki.