Archiwa tagu: spokój

Morski spokój

Wyobraź sobie, że twój oddech zamienia się w morską falę, na której unosi się mała rybka… Po całym dniu pływania rybka jest już bardzo zmęczona i marzy o tym, żeby odpocząć. Połóż się wygodnie na plecach, połóż rybkę na swoim brzuchu i ukołysz ją do snu na spokojnej morskiej fali za pomocą oddechu 🙂 Wciągnij powietrze przez nos, a następnie bardzo powoli wypuść przez usta. Spróbuj oddychać tak, by powietrze napełniało twój brzuch, podnosząc go, a następnie wylatywało z niego jak z balonika 🙂

Tego typu zabawy możemy wykorzystywać „profilaktycznie” – wtedy, gdy dzieci czują się dobrze, są spokojne, zregenerowane… uczą się wtedy, że oddech jest taką naszą podstawową „mocą”, z której możemy korzystać, by dobrze się czuć. Z czasem mogą z niej korzystać również w sytuacjach, gdy zaczyna coś się dziać – pojawia się jakiś niepokój, napięcie, pobudzenie – wtedy może ona pomóc to napięcie obniżyć.

Co się stało w lesie?

Bajka w wersji do posłuchania tutaj

Był sobie raz taki wielki, wielki las… A w tym wielkim, wielkim lesie było bardzo, bardzo… GŁOŚNO!!!

AAAAAA!!! – Krzyczały wiewiórki, grając w orzechy. A orzechy śmigały od jednego drzewa do drugiego. ŚMIG, ŚMIG.

JUPI!!! – Radowały się myszy, wyskakując na siebie z wysokiej trawy.

Ptasi chór doskonalił swój śpiew. LALALALA LOLOLOLO.

Dzięcioł stukał w drzewo, ucząc małe dzięcioły matematyki i liczenia.

– Trzy stuknięcia STUK STUK STUK dodać dwa stuknięcia STUK STUK to równa się pięć stuknięć STUK STUK STUK STUK STUK.

Wygłupialskie jeże wymyśliły zawody w trafianiu żołędziami w swoje kolce.

Taka „dzika impreza”, jak to mawiały dziki, trwała w lesie cały rok.

Tylko doktor Sowa nie miał czasu na zabawę, bo pod jego gabinetem wciąż czekał jakiś pacjent.

– Doktorze, ciągle boli mnie głowa.

– Doktorze, spać nie mogę.

– Doktorze, chodzę jakiś rozdrażniony, wszystko mnie denerwuje.

– Doktorze, Doktorze, Doktorze…

Doktor Sowa wg Leona, lat 7

Oprócz zwierząt leśnych przychodzili też inni, np. liście:

– Doktorze, nikt nie zwraca na nas uwagi, choć przez cały rok zmieniamy kolory, nikt na nas nie patrzy.

Liść Zenek, autor: Tymon, lat 4

Przychodził wiatr:

– Doktorze, nikt już nie wsłuchuje się w moje odgłosy, straciłem sens wiania.

Przypłynął też strumyk:

– Doktorze, nikt nie siada już nad moim brzegiem, nie ogląda kamyków, które tak starannie wygładziłem.

Doktor Sowa aż łapał się za głowę… o co chodzi, o co chodzi? Aż w końcu zamknął gabinet i poleciał wysoko, wysoko… Jeszcze trochę wyżej… Usiadł na wierzchołku najwyższego drzewa i patrzył… i słuchał. Cały las tonął w hałasie.

– To wiele wyjaśnia. – Powiedział do siebie doktor Sowa. – Ból głowy, bezsenność, rozdrażnienie… w takim hałasie ciężko zatrzymać się nad pięknem liści, kamieni, czy szumem wiatru. Muszę zawołać Ją na pomoc, niech przyjdzie czym prędzej.

I pofrunął w najdalszy, najciemniejszy zakątek lasu. A gdy wrócił, Ona przyszła razem z nim. Szła bardzo powoli i spokojnie. Zdania na temat jej wyglądu były bardzo podzielone. Każdy zapamiętał ją jakoś inaczej.

Pani Cisza wg Marysi, lat 6

Udała się na polanę i usiadła na trawie. Zaciekawione zwierzęta przybiegły szybko i usiadły obok niej, przyglądając jej się uważnie.

– Witajcie. – Powiedziała z uśmiechem. – Jestem Cisza. Przyszłam, żeby spędzić z wami trochę czasu. Później sobie pójdę, ale teraz gdy tu jestem, możecie przy mnie chwilę odpocząć. Możecie się odprężyć i zrobić w głowie miejsce na nowe pomysły.

Niektóre zwierzęta bardzo się ucieszyły. Od razu rozsiadły się wygodnie, zamknęły oczy i zaczęły spokojnie oddychać. Inne patrzyły niepewnie dookoła, nie wiedząc, co mają robić. Zając, który nie potrafił przestać kicać, po 5 sekundach spokojnego siedzenia, zaczął oczywiście kicać znowu. Borsuk stwierdził, że takie siedzenie jest strasznie nudne i bardzo się zdenerwował, a nawet obraził.

No i w końcu było tak, że niektóre zwierzęta próbowały się odprężyć, ale zając kicał i wciąż któreś popychał. Więc poprosiły go, żeby kicał trochę dalej od nich, tak żeby na nikogo nie wpadał. Dwie wiewiórki miały sobie wciąż tyle do powiedzenia, że nie mogły przestać mówić. Cisza zaproponowała więc, żeby spróbowały powiedzieć to wszystko w swoich myślach – najpierw bardzo głośno, a potem coraz ciszej.

A borsuk siedział nadal zdenerwowany.

Po kilku chwilach Cisza podziękowała wszystkim za wspólny czas i odeszła. I także po chwili las i zwierzęta wróciły do wcześniejszego stanu – czyli do głośności.

Ale na drugi dzień Cisza znów przyszła. Zwierzęta zdziwiły się, ale też ucieszyły. Tego dnia było podobnie jak poprzedniego. Część zwierząt odpoczywała. Zając kicał, borsuk się denerwował, wiewiórki szeptały sobie coś do ucha. I znów Cisza po chwili podziękowała i poszła.

A następnego dnia… Tak to znowu ona.

Tym razem zając spróbował chwilę posiedzieć i odpocząć, bo jego kolega królik powiedział mu, że po tym odpoczynku z Ciszą czuł się o wiele lepiej. Więc zając też chciał spróbować.

Borsuk stwierdził, że może i on spróbuje, a co mu szkodzi?

A wiewiórki, gdy zorientowały się, że naprawdę wszyscy próbują, to i one chciały też.

No więc dziś był taki dzień, gdy wszystkie zwierzęta spróbowały przez chwilę odpocząć. I wiecie co… Przez chwilę było naprawdę cicho…

I wtedy zając usłyszał szum wiatru. Borsuk zauważył jesienne kolorowe liście. Jedna z wiewiórek wzięła do ręki kamień i przyglądała mu się w skupieniu, a druga po prostu czuła, jak jej brzuch podnosi się i opada, gdy ona oddycha.

Po chwili Cisza odeszła.

I przychodziła już codziennie. A zwierzęta powoli przyzwyczaiły się do jej obecności i coraz lepiej się z nią czuły.

               – Jak tam głowa? – Pytał doktor Sowa swoich pacjentów.

               – Dziękuję, już nie boli.

               – Jak Pan sypia?

               – Lepiej doktorze, dziękuję.

               – A rozdrażnienie?

               – Już bardzo niewielkie, dziękuję.

W lesie zrobiło się spokojniej. Zwierzęta oprócz żartów, zabawy i wygłupów, ciekawiły się też tym, co dookoła – barwnymi liśćmi, szumem wiatru, chętnie siadały przy strumyku i łowiły różnokształtne kamyki.

Cisza przychodzi do nich codziennie, ale odwiedza też inne miejsca. Więc jeśli chcielibyście się z nią spotkać, lepiej szybko sprawdźcie jej grafik na najbliższy tydzień 😉

Zmartwiona Głowa

Pewnego wiosennego dnia w wiosce Indian z plemienia Dudum wszystkie dzieci bawiły się radośnie, tańcząc i śpiewając. Ich rodzice pracowali w tym czasie przy odbudowie mostu zniszczonego przez rzekę. Tylko jeden z chłopców nie bawił się z pozostałymi dziećmi. Stał samotnie z boku, rozglądając się dookoła, a po jego twarzy leciały łzy. Od czasu do czasu ktoś z rówieśników podchodził do niego, żeby zaprosić go do wspólnej zabawy, jednak on trzymał się z boku i wciąż płakał. W końcu dzieci przestały zwracać na niego uwagę. Wiedziały, że chłopiec czeka, aż jego rodzice skończą pracę przy zepsutym moście i zabiorą go do domu.

Ten mały Indianin często płakał też z innych powodów. Gdy czegoś nie potrafił, gdy ktoś odezwał się do niego gniewnym głosem, gdy musiał zrobić coś, czego nie lubi… Wtedy robił się smutny i płakał. Jego uczucia i zmartwienia sprawiały czasem, że nie mógł się poruszyć, zaczynał boleć go brzuch, a nawet zdarzało się, że wymiotował.

Z tego powodu małemu Indianinowi nadano imię Zmartwiona Głowa, i tak też wszyscy na niego wołali.

Jego koledzy i koleżanki chciały mu jakoś pomóc. Próbowały go pocieszać, rozśmieszać, zapraszały do zabawy. I choć bardzo go lubiły, to miały czasem już tego dość, bo Zmartwiona Głowa zamiast bawić się z nimi, cały czas myślał o swoim domu. Gdy grali w zagadki, nie potrafił odgadnąć nawet tych najprostszych, przez co jego drużyna przegrywała.  Gdy budowali tajny szałas w lesie, Zmartwiona Głowa zamiast szukać razem z nimi najlepszych gałęzi, płakał i myślał tylko o tym, kiedy już wróci do domu. Dzieci czuły się bezradne i zmęczone jego płaczem, więc czasami odsuwały się od niego.

Pewnego dnia Zmartwiona Głowa wybrał się z resztą plemienia na poszukiwania rzadkiej i cennej leczniczej rośliny. Szli przez zupełnie nieznane sobie dotąd tereny. W pewnym momencie mały Indianin zauważył, że jest sam, w pobliżu nie było nikogo z plemienia. Krzyczał głośno Hop hop. Ale nikt mu nie odpowiadał.

Jego serce zaczęło bić szybko, brzuch zacisnął się jak pętla, ręce i nogi zaczęły dygotać. W głowie pojawiły się myśli: O nie, co teraz będzie, już nigdy ich nie odnajdę, zostanę na zawsze sam.

Wtedy chłopiec zobaczył przed sobą potężne drzewo. Była to bardzo stara sosna. Indianie z plemienia Dudum zawsze bardzo szanowali drzewa i chętnie siadali przy nich, by porozmawiać z Matką Naturą wtedy, gdy potrzebowali jej pomocy lub rady. Zmartwiona Głowa również podszedł teraz do starej sosny i usiadł przy niej.

– Matko Naturo…  – Powiedział nieśmiało. – Pomóż mi proszę, bo z tego strachu cały się trzęsę i sam na pewno sobie nie poradzę.

Poczciwa sosna zakołysała leciutko swoimi gałęziami.

– Nie musisz radzić sobie sam – Odpowiedziała Matka Natura. – Masz przecież przy sobie swojego najlepszego przyjaciela, który jest z tobą zawsze i wszędzie, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz. On ci pomoże.

Mały Indianin rozejrzał się dookoła zdziwiony.

– Nie szukaj go na zewnątrz, poszukaj go w sobie. – Powiedziała Matka Natura. – Ten przyjaciel to twój oddech. On pomoże ci, gdy się martwisz, czujesz lęk lub gniew. Nie musisz walczyć z tymi uczuciami. Możesz je zaakceptować, a gdy są bardzo silne, oddech pomoże ci i będzie z tobą, aż one osłabną i odpłyną powoli z twojego ciała.

Chłopca bardzo zdziwiły te słowa, lecz słuchał dalej.

– Spróbuj go teraz odnaleźć i skup na nim całą swoją uwagę.

Chłopiec zamknął oczy. Teraz lepiej mógł usłyszeć przyjemny, spokojny szum starej sosny i poczuć zapach jej zielonych igieł.

Lecz nieprzyjemne myśli i strach nie chciały tak łatwo odejść z jego głowy i wciąż podpowiadały: O nie! zostaniesz na zawsze sam!

Matka Natura usłyszała te myśli i podpowiedziała chłopcu, by znalazł jakąś rzecz, drobiazg, na którym skupi swoją uwagę.

– Ale co to ma być? – Zapytał mały Indianin.

W tym momencie sosna zakołysała swoimi gałęziami i jakaś mała rzecz spadła na ziemię tuż obok jego dłoni. Dotknął jej z zamkniętymi oczami i rozpoznał, że jest to szyszka. Jej powierzchnia była lekko chropowata, kłująca i lepiła się od żywicy. Chłopiec spróbował skupić na niej całą swoją uwagę tak, jakby była teraz najważniejszą rzeczą na całym świecie. I udało mu się.

– Twoja uważność także jest twoim przyjacielem. – Szepnęła Matka Natura. – Teraz przenieś więc swoją uwagę na oddech.

Chłopiec posłuchał jej. Poczuł jak delikatne, świeże powietrze płynie swobodnie jak rzeka i dociera do jego głowy, rąk, nóg i brzucha. Z każdym wdechem i wydechem jego brzuch powoli unosił się i opadał. Jego serce powoli uspokajało się, ręce i nogi rozluźniały się. Nie zauważył nawet, kiedy z jego głowy odpłynęły nieprzyjemne myśli.

Kiedy poczuł się już zupełnie swobodnie, otworzył oczy. Teraz, gdy jego głowa i ciało były już spokojne, mógł skupić się na tym, jak sobie poradzić w tej sytuacji. Rozejrzał się dookoła i po chwili zauważył na ziemi ślady, które wskazały mu, gdzie szukać swoich towarzyszy. Wcześniej nie widział tych śladów, bo jego umysł zajęty był przez strach i zmartwienia.

– Dziękuję ci mój przyjacielu. – Powiedział mały Indianin, myśląc o swoim oddechu.

Zmartwiona Głowa bardzo zaprzyjaźnił się ze swoim oddechem i od tej pory często wzywał go na pomoc. Gdy zatęsknił za mamą, gdy coś mu się nie udało, gdy czegoś się wystraszył lub czuł się samotny. A oddech zawsze przychodził mu z pomocą. Korzystał też z pomocy swojej uważności, która pomagała mu uporządkować pędzące w głowie myśli.

Gdy Zmartwiona Głowa bawił się z dziećmi na polanie i ogarniała go ogromna tęsknota za domem, przywoływał na pomoc swoich przyjaciół.

Dzieci zauważyły, że ich kolega się zmienił i bardzo się cieszyły, że bawi się razem z nimi. Pewnego razu powiedziały do niego:

– Już nie jesteś Zmartwioną Głową, teraz jesteś już Spokojną Głową. I od tej pory tak go nazywano.


* Bajka ta zainspirowana została książką “Uważność i spokój żabki” autorstwa Eline Snel oraz historiami pewnych dwóch znajomych chłopców 🙂

We wspomnianej wyżej książce znajduje się wiele ciekawych pomysłów na ćwiczenia z oddechem i uważnością. Tutaj podaję jeszcze inne, moje pomysły na zabawy i zadania do wykorzystania razem z bajką:

Twoje indiańskie imię – Zastanów się, jak brzmiało by twoje imię, gdybyś był małym Indianinem? A może pasuje do ciebie kilka różnych imion?

Zagadki w ciemno – Poproś kogoś, żeby przygotował dla ciebie kilka przedmiotów, które spróbujesz rozpoznać z zamkniętymi oczami. Podczas próby ich rozpoznawania, możesz głośno mówić o swoich wrażeniach, o tym co przychodzi ci na myśl.

Oaza Spokoju – Wyobraź sobie jakieś miejsce, które będzie oazą spokoju, to może być jakieś fantastyczne i wymyślone przez ciebie miejsce. W czasie zabawy możesz chodzić swobodnie po pomieszczeniu, w którym jesteś i głośno mówić, o wszystkim, co tam widzisz. W pewnym momencie osoba, która bawi się z tobą, mówi: “Teraz wracasz do oazy spokoju”. Wtedy twoim zadaniem jest przywołać w wyobraźni to miejsce i zacząć opowiadać o tym, jak wygląda, co tam robisz. Po chwili można wrócić do obserwowania pomieszczenia, aż znów nie usłyszysz, że czas wracać do oazy spokoju. Na koniec możesz narysować swoją oazę.

Oaza spokoju Marysi