Archiwum kategorii: Młodsze dzieci

Dzień z życia Skrzekowronów

Przedstawiamy Wam rodzinę Skrzekowronów – w której wszyscy kochali się bardzo nawzajem i żyć bez siebie nie mogli i… czasem mieli siebie nawzajem dość. I czasem skrzekowrony kładły się spać z taką mieszanką uczuć – trochę smutku, trochę złości, okraszone poczuciem winy i zawstydzenia – Każdy z dziobem w inną stronę.

Brzmi znajomo? 🙂

I co wtedy?

Hmmm… może jak się zamknie na chwilkę oczy, to wtedy lepiej widać, że ta chwilka co się teraz dzieje to taki mały punkcik, a wokół niego rozciąga się wielka przestrzeń pełna innych ważnych chwilek?

Posłuchajcie 🙂

P.S. Bajkę czyta dla Was Magda Olek z Agrafka – twórcze zajęcia dla maluszków

O tym, jak mama się zepsuła i czy udało się ją naprawić…

– Halo… Dzień dobry, czy to Biuro ds. Najważniejszych na Świecie? – Zapytała Hania, trzymając przy uchu telefon swojej mamy. – Chciałam zgłosić potworną katastrofę! Moja mama się zepsuła! Zastygła w miejscu jak kamień. Z kieszeni wypadła jej karteczka z numerem telefonu do Państwa więc dzwonię.

– Proszę zachować spokój. Nasz specjalista już jest w drodze. – Odezwał się piskliwy głos.

Gdy tylko Hania usłyszała w telefonie sygnał oznaczający, że połączenie zostało zakończone, otworzyły się drzwi od lodówki i ze środka wyskoczył jakiś dziwaczny, mały stworek w okularach. Ubrany był w zielony fartuch i żółty krawat w kropki, a pod ręką trzymał kraciastą walizkę.

– Ty pewnie jesteś Hania? – Zapytał stworek, przybliżając do dziewczynki swoje okulary.

– Eeeee, tak. – Odpowiedziała Hania lekko oszołomiona. A Ty jesteś…

Zamiast odpowiedzi, stworek podał Hani małą karteczkę, a sam podszedł do zepsutej mamy, otwierając swoją walizkę.

Hania spojrzała na karteczkę. Była to wizytówka. Widniał na niej napis:

Pan Mamposz Tramposz, specjalista ds. zepsutych mam

– A skąd mama miała numer do was? – Zapytała Hania.

– Każda mama wyposażona jest w numer alarmowy. Tylko nie każdy z niego korzysta w razie potrzeby. – Wyjaśnił dziwaczny specjalista, po czym wyciągnął ze swojej walizki latarkę oraz słoik i wspiął się po ramieniu mamy tak, by być na wysokości jej głowy.

– Co Pan robi? – Zapytała Hania wystraszona.

– Muszę odnaleźć przyczynę usterki. Nie bój się, to rutynowy zabieg, wykonujemy takie bardzo często.

– Serio?

– Ser? Ser bym zjadł… z dziurami najlepiej. – Odpowiedział Mamposz ochoczo.

– Eeeee, no, ok, już przynoszę.

Hania, choć nic z tego nie rozumiała, to nie chciała zadzierać z dziwacznym stworem, więc szybko przyniosła z lodówki trzy plastry sera z dziurami i podała go Mamposzowi Tramposzowi. Ten chwycił plastry i zjadł, oblizując się ze smakiem.

– No dobrze, dobrze, to teraz bierzemy się do pracy. – Powiedział i oświetlił latarką głowę mamy. Drugą ręką, ku wielkiemu zaskoczeniu i wystraszeniu Hani, zanurkował wewnątrz maminej głowy.

– Nie bój nic, wszystko pod kontrolą. – Dodał, uspokajając dziewczynkę. – Podaj słoik.

Hania podała mu słoik, do którego Mamposz zaczął wrzucać jakieś niewidzialne dla niej rzeczy.

Chęć na zabawę w kosmitów… To chyba twoje. – Powiedział do Hani, strzepując do słoika coś, czego Hania nadal nie mogła zobaczyć. – Chęć na lody czekoladowe… Też twoje?

– Mhmm. – Kiwnęła głową Hania, coraz bardziej zaciekawiona.

A Tramposz dalej grzebał w głowie mamy i co chwilę wrzucał coś do słoika.

– Gdzie jesteście? Gdzie się schowałyście? – Mówił pod nosem. – Ochota na marynowane udka?

– Pewnie taty. – Powiedziała Hania z uśmiechem.

Strach przed ciemnością i potworem z szafy… to też chyba twoje… lista zakupów, lista zadań na sobotęcierpliwość, brak cierpliwościkonsekwencja przede wszystkim… Nie wiesz, skąd to się tu wzięło? – Zapytał Tramposz, strzepując tą ostatnią rzecz, która jak złośliwy rzep, nie chciała odkleić się od jego palca.

– Mama czyta poradniki o wychowaniu. – Odpowiedziała Hania, wzruszając ramionami.

Frustracjapoczucie winybezsilność… O, widzę, że jestem już blisko… No są! – Wykrzyknął nagle Mamposz, chwytając palcami coś, co chyba próbowało mu uciekać. – W końcu się do was dokopałem.

– Co to takiego? – Zapytała Hania, przysuwając się bliżej.

– Widzisz te małe pimpki tam na dnie? – Mamposz skierował światło swojej latarki, wskazując Hani jakieś maleńkie świecące jasnym światłem punkciki. – Potrzeba odpoczynki i snuochota na długą kąpielchwila samotności w toalecieochota na spotkanie z koleżankamiczułe słowazrozumienie… To są potrzeby twojej mamy. Zostały zepchnięte na dno przez te wszystkie większe sprawy. Leżały tu już za długo i w końcu cały system padł. Trochę je powiększę i dam na górę. Za kilka minut mama się obudzi. Przez pewien czas może wam się wydawać, że będzie jakaś taka lekko egoistyczna… ale tak ma być. No, tylko, że jak tak dalej pójdzie, to niedługo znów będzie to samo… No góra trzy dni.

– O rety, to co mamy zrobić?

Mamposz sięgnął do walizki i wyciągnął kartkę i długopis.

– Wypiszę receptę.

I szybko nabazgrał coś na kartce, a jako pieczątkę odcisnął swoją dłoń.

– To pytanie zadawajcie mamie przynajmniej raz dziennie. – Powiedział, podając Hani receptę.

Hania wzięła ją do ręki i odczytała:

czego dziś potrzebujesz?

– Ojej, to zawsze mama mnie o to pyta. – Powiedziała Hania, a oczy jej się zaszkliły. – Dziękuję Panie Mamposzu Tramposzu. Pana usługi są godne polecenia. Czy ma Pan konto na portalu społecznościowym?

– Portalu społecznościowym? – Powtórzył pytająco Mamposz. – Piękny portal gotycki zdobi drzwi do naszego Biura. Innych portali nie znam. – Odpowiedział stworek, idąc w stronę lodówki.

– Panie Mamposzu Tramposzu, dlaczego przemieszcza się Pan przez lodówkę?

– Wg statystyk drzwi od lodówki to najczęściej otwierane drzwi w każdym ludzkim domu, podobno nawet bez potrzeby. W razie komplikacji misji mamy więc spore szanse niepostrzeżenie wrócić przez nie do Biura. – Oznajmił Mamposz.

Potem pomachał jeszcze Hani na dowidzenia i zniknął w lodówce. Hania podeszła do mamy, pocałowała ją w policzek, przytuliła mocno i z uśmiechem wyszeptała jej do ucha:

– Czego dziś potrzebujesz mamo?