Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Wędrówka humorzastych dinozaurów

Tekst napisany pogrubioną czcionką to nasza „fabuła”. Obok niektórych wersów znajdują się cyfry – odnośniki, które są wyjaśnione poniżej. 

N (Nauczyciel) wyjaśnia dzieciom, na czym polega zabawa:

Będziemy dziś dinozaurami. Będziemy wędrować całym stadem w poszukiwaniu nowego domu, ponieważ tam gdzie mieszkaliśmy wcześniej wybuchł wulkan. Po drodze przytrafią nam się różne przygody. Ruszamy…

Dinozaury idą w stadzie  (1)

Nagle – jeden z nich się kładzie!     (2)

 – Co się stało nasz kolego?               

 – Tęskno mi do domu mego   (3)

Więc go wszyscy pocieszają                                                                                                       

i serdecznie przytulają   (4)

 

Dinozaury idą w stadzie                                                                                                       

Nagle – jeden z nich się kładzie!     (5)

 – Co się stało dinku drogi?               

 – Tam! tam stoi mamut srogi!      (6)

 – Dinku, dinku nie bój się reszta z nas obroni cię (7)

 

Dinozaury idą w stadzie

Nagle jeden z nich się kładzie!        (8)

I odmawia dalszej drogi, I głos jego bardzo srogi:                

 – Dość już tej wędrówki mam!    (9)

Wolę zostać chwilę sam!       (10) 

 

Dinozaury idą w stadzie                                                                                                         

Nagle jeden z nich się kładzie!    (11)

I zaczyna śmiać się w głos                                                                                                       

Bo go ktoś pogilgał w nos                                                                                                           

Całe stado z nim się śmieje                                                                                                         

Rety! Co się tutaj dzieje   (12)

 

Dinozaury idą w stadzie                                                                                                         

Nagle jeden z nich się kładzie!    (11)

I w zdziwieniu bardzo wielkim

chmurę co ma kształt muszelki

Obserwuje hen wysoko

Z ciekawością mruży oko

 

Dinozaury idą w stadzie                                                                                                         

Nagle jeden z nich się kładzie!    (11)

Po sałacie ze śniadania

Nie powstrzymał, ups!, prykania

Zawstydzony i speszony chce być niezauważony

Lecz go T-Rex zauważa

Mówi: „Spoko, tak się zdarza!”

 

Dinozaury idą w stadzie                                                                                                         

Każdy się wygodnie kładzie                                                                                                       

Bo znalazły nowy dom                                                                                                               

Teraz sobie smacznie śpią    (13)

 

Objaśnienia cyfr:

1.Mówimy powoli, przeciągając słowa. Poruszamy się wszyscy razem powoli i ciężko jak wielkie dinozaury         

  1. Jeden z dinozaurów kładzie się na drodze, reszta dinozaurów pyta go                                    
  2. Dinozaur wstaje i odpowiada
  3. N wskazuje dzieciom, że skoro dinozaurowi jest smutno z powodu swojej tęsknoty, to mogą go pocieszyć, dinozaury przytulają go.
  4. Tym razem inny dinozaur kładzie się na drodze, a reszta stada pyta go                     
  5. Dinozaur wstaje i odpowiada, wskazując ręką gdzieś w bok                                                                                  
  6. Dinozaury zapraszają przyjaciela z powrotem do stada i  wędrują dalej
  7. Kolejny dinozaur kładzie się na drodze                   
  8. Dinozaur siada z boku i mówi głośno
  9. Nauczyciel wyjaśnia dzieciom, że ten dinozaur się bardzo zmęczył i być może przez to jest zły, więc potrzebuje chwilę odpocząć, a gdy już odpocznie, dołączy z powrotem do stada. Tymczasem stado wędruje dalej
  10. Kładzie się kolejny dinozaur                                   
  11. Dinozaury chwilę śmieją się razem, później wędrują dalej. Dołącza też do nich dinozaur, który odpoczywał                                                               
  12. Dinozaury kładą się i odpoczywają

 

Gdy dinozaury chwilę odpoczną, siadają w kole. W środku koła nauczyciel rozkłada obrazki przedstawiające emocje: radość, złość, smutek, strach, zaciekawienie, zawstydzenie, spokój. N pyta dzieci, czy pamiętają, dlaczego zatrzymał się pierwszy dinozaur, prosi też o wskazanie obrazka przedstawiającego uczucia tego dinozaura (smutek). N pyta dzieci, jak zachowały się inne dinozaury, następnie rozmawia z dziećmi o tym, jak one mogę pomagać sobie nawzajem, gdy ktoś z nich zatęskni za domem lub z innego powodu jest smutny.

N pyta dzieci, z jakiego powodu zatrzymał się drugi dinozaur i prosi o wskazanie obrazka przedstawiającego uczucia tego dinozaura (strach), jak zachowały się inne dinozaury, jak dzieci mogę pomagać sobie nawzajem, gdy ktoś z nich się boi?

N pyta dzieci, z jakiego powodu zatrzymał się trzeci dinozaur i prosi o wskazanie obrazka przedstawiającego uczucia tego dinozaura (złość). Co było powodem złości dinozaura (zmęczenie długą wędrówką) i w jaki sposób dinozaur poradził sobie w tej sytuacji (postanowił chwilę odpocząć i wrócić do stada). N pokazuje, że dinozaur wybrał taki sposób radzenia sobie ze złością, który nikogo nie krzywdzi, następnie pyta dzieci, kiedy one czują złość i co jest wtedy dla nich pomocne.

N pyta dzieci, z jakiego powodu zatrzymał się czwarty dinozaur i prosi o wskazanie obrazka przedstawiającego uczucia tego dinozaura (radość). Czy inne dinozaury potrafiły cieszyć i śmiać się razem z nim? W jaki sposób dzieci mogą sobie nawzajem sprawiać radość i wspólnie się nią dzielić?

N pyta dzieci, z jakiego powodu zatrzymał się piąty dinozaur i prosi o wskazanie obrazka przedstawiającego uczucia tego dinozaura (zaciekawienie). Dzieci mogą powiedzieć, co ich ostatnio zaciekawiło.

N pyta dzieci, z jakiego powodu zatrzymał się szósty dinozaur i prosi o wskazanie obrazka przedstawiającego uczucia tego dinozaura (zawstydzenie). Dzieci mogą powiedzieć, kiedy one czują zawstydzenie i czego wtedy potrzebują, żeby poczuć się swobodniej, a co im nie pomaga.

N prosi o wskazanie obrazka przedstawiającego, jak się czuły dinozaury, gdy już dotarły do nowego domu i mogły odpocząć (spokój). Jak my możemy przywołać do siebie spokój i kiedy go potrzebujemy?

N podkreśla, że dinozaury były dla siebie życzliwe i pomocne – gdy jednemu z nich przytrafiło się coś przykrego, reszta mu pomagała.

 

Piotruś i Strach

piotrus0002

Lato w tym roku zapowiadało się bardzo gorące i długie. Dla Piotrka zaczynały się właśnie jego pierwsze w życiu prawdziwe wakacje, bo przecież skończył pierwszą klasę. Będzie można odpocząć, długo spać i później kłaść się do łóżka, będzie więcej czasu na spotkania z kolegami i grę w piłkę. Tomek zaprosił Piotrka do siebie na weekend, obiecał że będzie grill i majsterkowanie w garażu. Jedna tylko rzecz bardzo Piotrka martwiła. Choć nikomu nie chciał się do tego przyznać, to bardzo nie lubił burz, a w prognozie pogody usłyszał, że miało być ich całkiem sporo tego lata. Od tej pory, gdy jego rodzice oglądali wieczorne wiadomości, Piotruś siadał razem z nimi w pokoju, udając, że zajmuje się czymś innym, a tak naprawdę czekał na prognozę pogody, żeby usłyszeć, czy w najbliższych dniach będzie burza. Szczególnie nie lubił, gdy burza była w nocy. Wyjący wiatr i świetliste błyskawice przeszywające granatowe niebo sprawiały, że cały się trząsł pod kołdrą, a nie chciał chodzić do pokoju rodziców, żeby nie uznali go za tchórza.

W tym roku pierwsza burza zjawiła się niestety dość szybko. Wieczorem zerwał się silny wiatr, a ciemne chmury przykryły całe niebo. Piotrek czuł się bardzo nieprzyjemnie. Jego żołądek był taki ściśnięty, jakby ktoś zawiązał na nim ciasny supełek, a serce biło mu mocno i szybko jak wielki młot.

Gdy pierwsza błyskawica przecięła granatowe niebo, w pokoju zrobiło się przez chwilę bardzo jasno. Chwilę później dało się słyszeć potężny grzmot.

– Mamo! – Piotrek zawołał tak głośno jak potrafił. – Mamo chodź szybko!

Po krótkiej chwili mama zjawiła się w pokoju.

– Co się stało? – Zapytała zaniepokojona?

– Eee, nic, ja tylko chciałem spytać, czy dałabyś mi szklankę soku? – Piotruś poczuł się nagle bardzo zawstydzony tym, że mama zobaczy, jak on chowa się pod kołdrą przed burzą.

– Synku, czy ty się czasem nie boisz burzy? – Zapytała mama, uśmiechając i siadając obok niego na łóżku.

– Co? O nie, nie, no co ty mamo…

Mama pogłaskała go po głowie, cały czas się uśmiechając. Było jasne, że nie uwierzyła w jego wymówkę, ale bez dalszych pytań wyszła z pokoju. Kolejne błyskawice przecinały niebo, a po każdej z nich następował ten okropny, wywołujący u Piotrka ciarki dźwięk grzmotu. Gdy tylko błyskawica rozświetlała niebo, na ścianie pojawiały się straszliwe cienie przypominające długie ręce i nogi. Wiedział, że to tylko cienie drzew, ale wcale nie czuł się przez to lepiej.

Nagle kątem oka Piotruś zobaczył na ścianie zupełnie inny cień. Wielki, kulisty, mający prawdziwe ręce i nogi. W tym momencie aż podskoczył na swoim łóżku i mocniej naciągnął kołdrę na głowę.

– Witaj Piotrusiu. – Usłyszał czyjś głos tuż obok siebie.

Był pewien, że już kiedyś słyszał ten głos. Piotrek opuścił nieco kołdrę i otworzył oczy. Obok niego na łóżku siedziała nastroszona, włochata kulka z wielkimi oczami. Natychmiast rozpoznał swojego niespodziewanego gościa.

– To ty Strachu? – Zapytał chłopiec trochę zaskoczony jego obecnością. – Dawno cię nie widziałem. Jesteś jakiś większy niż ostatnio. – Powiedział Piotruś, przyglądając się uważnie dawnemu znajomemu.

– To dlatego, że bardzo boisz się burzy. Tak naprawdę to jestem tu już od jakiegoś czasu. Ostatnio, gdy był u ciebie Tomek, padał deszcz i wiał taki potężny wiatr, a ty się bardzo bałeś. Siedziałem sobie wtedy cichutko w szafie, żeby Tomek mnie nie zobaczył.  Teraz przyszedłem, żeby ci pomóc.

– Jak chcesz mi pomóc? – Zapytał zdziwiony Piotruś. – Zrobisz coś, żeby już nie było więcej burzy?

– Nie, tego nie potrafię i nie mógłbym. Pomogę ci radzić sobie, gdy się czegoś boisz. Jeśli teraz nie spróbujemy, to będę rósł i rósł, aż stanę się taki wielki, że będziesz musiał wstawić mi tu dodatkowe łóżko, no i będę przychodził coraz częściej.

Piotrek popatrzył na Stracha nieco zakłopotany.

– Nie myśl sobie, że cię nie lubię, ale wolałbym, żebyś już nie rósł i żebyś nie odwiedzał mnie za często.

– W takim razie musimy coś wymyślić.

W tym momencie do pokoju weszła mama, niosąc szklankę z sokiem, Strach błyskawicznie zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu. Mama usiadła obok Piotrka. Pod pachą trzymała jakieś niewielkie pudełko.

– Co tam masz mamo? – Zapytał chłopiec.

– To apteczka pierwszej pomocy. Tata naprawiał szafkę i niestety skaleczył się w rękę. Muszę zrobić mu opatrunek. Czy chcesz, żebym tu z tobą chwilę posiedziała?

– Nie, nie trzeba. Dzięki za sok mamo. – Odpowiedział Piotrek, starając się wyprostować i przybrać jak najbardziej odważną pozę.

Mama mrugnęła do niego i wyszła z pokoju. Chwilę po tym, jak zamknęła za sobą drzwi, Strach wyczołgał się spod łóżka i wdrapał na nie, siadając obok Piotrka.

– Już wiem jak poradzimy sobie z tym problemem! – Zawołał z dumą Strach. – Twoja mama podsunęła mi pewien pomysł. Zrobimy skrzynkę pierwszej pomocy! Wrzucimy tam pomysły, które ci pomogą, gdy się boisz.

– A skąd weźmiemy te pomysły?  – Zapytał Piotrek. – Ty masz jakieś? Bo ja nie. Gdybym jakieś miał, to pewnie byś nie przyszedł do mnie.

– Na razie jeszcze nie mam, ale przecież każdy się czegoś boi, nawet dorośli, więc może ich spytasz, co oni wtedy robią?

Piotrek podrapał się po głowie i chwilę pomyślał.

– No może mógłbym tak zrobić. Zapytam mamę, babcię i dziadka, ale tata to nie wiem, czy się boi czegokolwiek, on jest bardzo odważny.

Następnego dnia okazało się, że nawet tata czasem się boi. Powiedział o tym Piotrkowi w sekrecie pod warunkiem, że przed mamą będę udawać, że tata niczego się nie boi. Piotrek, chcąc odwdzięczyć się tacie za ten sekret, również zdradził mu swoją tajemnicę, właśnie o tym, że boi się burzy. Wtedy tata powiedział, że trzeba dobrze poznać to, czego się boimy i opowiedział Piotrkowi, czym jest burza, kiedy i dlaczego powstaje. Opowiedział też, kiedy i gdzie możemy czuć się bezpiecznie w czasie burzy, a kiedy może być ona groźna. Ta opowieść bardzo się Piotrkowi spodobała i pomyślał nawet, że burza jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Tata poradził Piotrkowi, żeby przypomniał sobie te wszystkie rzeczy, których się dziś dowiedział, gdy tylko znów przyjdzie prawdziwa burza. Tacie spodobał się też pomysł Piotrka, żeby przygotować  skrzynkę pierwszej pomocy i obiecał mu w tym pomóc. Pracowali nad nią w garażu całe popołudnie. Tata pozwolił użyć do niej starych, niepotrzebnych desek, a później Piotrek mógł pomalować ją farbą na swój ulubiony, zielony kolor. Następnego dnia, gdy farba wyschła, Piotrek mógł już zabrać ją do swojego pokoju. Skrzynka pierwszej pomocy w strachowych sytuacjach prezentowała się bardzo elegancko. Z papieru Piotrek wyciął małą karteczkę, na której zrobił napis:

Pierwsza pomoc w strachowych sytuacjach

Napis przykleił na jednej ze ścian skrzynki, a do środka wrzucił kartki z wypisanymi pomysłami, tymi które miały mu pomagać. Znalazły się tam pomysły podrzucone przez mamę, babcię, dziadka i tatę:

Spokojnie oddycham i staram się odprężyć

Zamykam oczy i myślę o czymś przyjemnym

Myślę sobie, że to tylko mój strach jest taki wielki i nieprzyjemny i zaraz sobie pójdzie

Przypominam sobie, że jestem silny i odważny

Wyobrażam sobie, że to czego się boję, wcale nie jest groźne, tylko zabawne

Proszę kogoś, żeby mi towarzyszył, bo razem jest raźniej

 Na okazję do wypróbowania skrzynki Piotrek nie musiał długo czekać. Kilka dni później niebo ponownie zasnuły ciemne, burzowe chmury. O parapet zaczęły stukać najpierw niewielkie krople deszczu, a potem już rozpętała się prawdziwa ulewa. Drzewa wyginały się pod siłą wiatru, a ich gałęzie zaglądały przez szybę okna w pokoju Piotrka. Chłopiec siedział na swoim łóżku, próbując zachować spokój. W myślach powtarzał sobie, że to tylko burza i nic mu nie grozi. Ale potężne grzmoty, błyskawice i wycie wiatru, sprawiały, że trudno mu było skupić się na tych myślach. Jego serce już zaczynało łomotać jak szalone, a zamiast spokojnych myśli w głowie kłębiły się niepokojące  słowa BURZA, STRASZNA BURZA. Nagle usłyszał za sobą skrzypnięcie drzwi od szafy.

– Spokojnie to tylko ja. – Z szafy wygramoilł się Strach, ciągnąc za sobą skrzynkę pierwszej pomocy w strachowych sytuacjach. Mimo, że za oknem grzmiało i huczało, to Piotruś, gdy tylko zobaczył Stracha, zaczął się śmiać na jego widok. A to dlatego, że jego znajomy wyglądał dziś wyjątkowo niezwyczajnie. Miał na sobie biały fartuch, a na głowie biały czepek z czarnym paskiem.

– Strachu dlaczego przebrałeś się za pielęgniarkę? – Zapytał Piotrek, śmiejąc się.

– No wiesz, przychodzę do ciebie z pierwszą pomocą w strachowej sytuacji i pomyślałem, że tak będzie zabawniej i że dzięki temu trochę mniej będziesz się bał.

Strach przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze i wygładził fartuch.

– Całkiem nieźle wyglądam. – Dodał, uśmiechając się do Piotrka.

W tym momencie jednak potężny grzmot rozległ się za oknem i Piotruś podskoczył, strącając z biurka lampkę.

– To jaki pomysł najpierw proponujesz ze skrzynki? – Zapytał Stracha.

– Będę ci towarzyszył, żeby było ci raźniej, to przecież jeden z naszych pomysłów. Na początek proponuję też, żebyś zaczął spokojnie oddychać, rozluźnił się i przypomniał sobie, co twój tata mówił ci o burzy.

Obecność tego włochatego stworka dodała Piotrkowi odwagi, mimo że był to przecież jego strach. Zaczął więc spokojnie oddychać i przypominać sobie, co tata mówił o burzy. Niestety na dźwięk grzmotu znów podskoczył na łóżku jak oparzony. Włochaty stworek bardzo chciał pomóc chłopcu, dlatego zwrócił się do niego z prośbą.

– Czy mógłbyś mi opowiedzieć wszystko to, co powiedział ci tata o burzy? Też chciałbym wiedzieć te wszystkie ciekawe rzeczy.

Piotrek wziął głęboki oddech i zaczął nieśmiało i cichutko opowiadać, to czego się dowiedział. Strach przysunął się bliżej i słuchał z zaciekawieniem. Powoli Piotruś nabierał odwagi i mówił coraz pewniej i głośniej, gestykulując przy tym rękoma, żeby jego znajomy lepiej zrozumiał to, o czym mówi. Co pewien czas Strach wydawał z siebie krótkie dźwięki, takie jak „aha” i „oho”, otwierając przy tym szeroko oczy i buzię. Tymczasem Piotruś tak zaangażował się w swoją opowieść, że nawet nie zwrócił uwagi na kolejne błyskawice, które pojawiały się na niebie.

– Dziękuję Piotrusiu, to było bardzo interesujące. I dzięki temu możemy wykorzystać kolejny pomysł z naszej skrzynki.

Piotrek popatrzył pytająco na Stracha.

– Możesz pomyśleć o burzy, że wcale nie jest taka groźna, ale bardzo ciekawa i interesująca, a może nawet znajdziemy w niej coś zabawnego.

Podczas gdy Piotruś i Strach rozmawiali, burza powoli cichła i oddalała się.

– Świetnie sobie poradziłeś. – Powiedział Strach.

Piotruś poczuł się dumny z siebie, ale za chwilę trochę niepewnie zapytał Stracha:

– Będziesz się tu jeszcze zjawiał prawda?

– Na pewno i to nie jeden raz, bo przecież każdy czasem się czegoś boi. Ale już wiesz, że to nic złego i że można sobie poradzić. – Włochata kulka uśmiechnęła się przyjaźnie.

– Wiesz co Strachu, mam jeszcze jeden wielki problem. – Zaczął Piotrek nieśmiało. – Tomek zaprosił mnie na weekend do siebie. Ale co zrobię, jak będzie burza i sobie nie poradzę? Może lepiej zostanę w domu…

Z dumy, którą czuł przed chwilą, nic teraz nie zostało.

– O nie, co to, to nie! – Powiedział głośno i stanowczo Strach. – Jeśli będziesz unikał różnych przyjemnych rzeczy, dlatego, że się boisz, to wtedy na pewno urosnę. Będę rósł i rósł jak wielki, pękaty balon, a ty będziesz bał się coraz bardziej! To nie jest dobre rozwiązanie.

Piotrek stał z zakłopotaną i wystraszoną miną.

– Jeśli teraz sobie poradziłeś, to i następnym razem sobie poradzisz, musisz tylko próbować. – Dodał Strach już spokojniej i uścisnął dłoń chłopca. – Życzę ci powodzenia, a teraz już zmykam. Być może wkrótce znów się zobaczymy.

Piotrek zdążył jeszcze pomachać na do widzenia swojemu włochatemu znajomemu, zanim ten rozpłynął się w powietrzu. W pokoju została zielona skrzynka z pomysłami. Piotrek wsunął ją pod łóżko. Wiedział, że może się ona jeszcze przydać. Starał się teraz myśleć o tym, co mówił Strach, że to nic złego się bać i że każdy, nawet ten najdzielniejszy, najodważniejszy też się czasem boi. Tylko pewnie nie każdy się do tego przyznaje. Potem położył się wygodnie na swoim łóżku i zamknął oczy.

Może i pod waszym łóżkiem siedzi czasem taka włochata kulka zwana Strachem. Może jest jeszcze malutka, a może już bardzo urosła? Spróbujcie i wy się z nią dogadać i wymyśleć własne pomysły, które pomogą wam w strachowych sytuacjach.

Tymek, Samoś i Inaczek

Był sobie raz chłopiec o imieniu Tymek. Najbardziej lubił on wszystko to, co już dobrze znał: swoich rodziców, swój dom, swojego przyjaciela Kubę, stare trampki, które już go trochę cisnęły w palce, miodowe płatki z mlekiem na śniadanie, Panią Basię z przedszkola i drogę przez las, którą co rano jeździł z tatą… no i jeszcze najbardziej lubił pewnego stworka, który zawsze mu towarzyszył. To był taki mały, śmieszny stworek, którego wygląd, głos i nawet zapach Tymek znał już na pamięć. Gdy Tymek widział tego stworka, to czuł się bardzo dobrze i bezpiecznie. Ten stworek miał takie długie imię … zaraz zaraz, muszę sobie przypomnieć, co to za dziwne imię… Aha już wiem, ten stworek miał na imię: TAK SAMO JAK ZAWSZE. Nie przesłyszałeś się, to właśnie jego imię: TAK SAMO JAK ZAWSZE. Żeby było łatwiej, będziemy go nazywać w skrócie SAMOŚ.

Samoś towarzyszył Tymkowi już od rana w czasie śniadania, gdy Tymek jadł swoje ulubione płatki miodowe. Później jechał z nim i z tatą do przedszkola, tą samą co zwykle drogą przez las. Gdy docierali na miejsce, Samoś szybko biegł przed nimi, żeby zawołać ulubioną Panią Basię i sprawdzić, czy na pewno jest już Kuba. Gdy już to zrobił, Tymek mógł razem z nim iść do swojej najlepszej w całym przedszkolu sali. Przez cały czas Tymek starał się mieć na oku Samosia, bo przy nim czuł się bezpiecznie. Gdy zbliżał się podwieczorek, Samoś dawał znać, że już za chwilę przyjdzie mama zabrać Tymka do domu. Tymek od tego momentu czekał już gotowy do wyjścia.

Ale pewnego dnia wszystko od początku zaczęło się jakoś dziwnie. Tymek wstał rano na śniadanie. Wygodnie rozsiadł się na swoim krześle w kuchni i już chwytał za łyżkę, gdy … ojej! W misce zamiast miodowych płatków była owsianka! Rozejrzał się niepewnie dookoła i nagle zobaczył, że zamiast jego ukochanego stworka o imieniu TAK SAMO JAK ZAWSZE, na drugim krześle siedzi jakiś zupełnie inny stworek. Ten stworek chciał się przywitać z Tymkiem, ale chłopiec odrazu go wygonił przez okno (nie martw się, takie stworki nie mają kości jak ludzie, są takie bardziej gumowe, więc nic mu się nie stało, gdy wyskoczył przez okno). Tymek zaniepokoił się, że nie ma Samosia i wcale nie miał ochoty na owsiankę.

Po nieudanym śniadaniu Tymek wsiadł z tatą do auta, żeby pojechać do przedszkola. Tata powiedział, że pojadą dziś inną drogą, bo musi jeszcze wstąpić na chwilę do Pana Bartka i coś załatwić. Tymek otworzył oczy ze zdumienia. Chciał coś powiedzieć do Samosia, ale jego nie było, a na jego miejscu siedział znów ten inny stworek. Tymek uchylił szybę auta i kazał mu zmykać. Wcale go nie obchodziło, że Stworek uśmiechał się do niego i wyciągał rękę na przywitanie. Był już bardzo zaniepokojony. Przez całą drogę wiercił się niespokojnie i kopał nogami w przedni fotel, tak że aż tata zerkał na niego lekko zdenerwowany.

Ale to jeszcze nie koniec. W przedszkolu stała się rzecz dla Tymka najstraszniejsza. W korytarzu nie przywitała go ulubiona Pani Basia tylko Pani Ela, nigdzie nie widział też Kuby a zamiast Samosia … no nie … to znowu ten dziwny stworek, czego on tu chce?! Tego już Tymek nie wytrzymał. Rozpłakał się z całych sił i za nic w świecie nie chciał wejść do sali. Tata i Pani Ela patrzyli zdumieni. Stworek chciał pocieszyć Tymka i podszedł do niego, ale wtedy Tymek nakrzyczał na niego:

– Idź sobie, nie chcę cię tu, nie lubię cię!

Stworek cofnął się zasmucony i wystraszony, a Tymek uciekł do kąta. Tata podszedł do niego i mocno go przytulił. A potem cichutko rozmawiał z nim przez chwilę. Nikt nie słyszał o czym. Może Ty się domyślasz, co tata mógł powiedzieć Tymkowi? To musiało być coś bardzo ważnego i coś bardzo mądrego, bo potem Tymek zgodził się porozmawiać z tym innym stworkiem.

Stworek przedstawił się Tymkowi:

– Nazywam się INACZEJ NIŻ ZWYKLE, ale możesz na mnie mówić INACZEK. Jeszcze się nie znamy, ale bardzo chciałbym cię poznać i powoli się z tobą zaprzyjaźnić, jeśli mi na to pozwolisz.

Tymek patrzył na niego nieufnie, więc Inaczek znów się odezwał.

– Powiedziałeś, że mnie nie lubisz, ale przecież jeszcze mnie nie znasz. Jeśli dasz mi       szansę, może się okazać, że ja też jestem fajny. Będziesz mógł mnie polubić tak jak Samosia.

Tymek zauważył, że stworek jest trochę zasmucony. To pewnie przez to, że tak na niego nakrzyczał.

– Dziś nie ma Pani Basi i Kuby. – Powiedział zmartwiony Tymek.

– To może dasz szansę Pani Eli i innym kolegom? – Zapytał Inaczek. – Oni też mogą być fajni. A przecież Pani Basi i Kuby też kiedyś nie znałeś. Musiałeś dać im szansę, żeby ich poznać.

Tymek zastanowił się prze chwilę.

– No dobrze, spróbuję. – Powiedział w końcu. Potem spokojnie już pożegnał się z tatą i wszedł do sali razem z Panią Elą.

Inaczek okazał się być sympatycznym i pomocnym stworkiem. Pomógł Tymkowi poznać nowych kolegów, z którymi wcześniej chłopiec się nie bawił. Pani Ela też była miła. Tymek czuł się dobrze, mimo że nie było przy nim Samosia. Pomyślał nawet, że jutro rano spróbuje na śniadanie owsianki.

Piotruś i Smutek

Piotruś i Smutek

                Pamiętacie Piotrusia i Emocje? Minęło już sporo czasu odkąd Piotruś spotkał tych sześć przedziwnych ale sympatycznych stworzeń. Dziś spotkał się ponownie z jednym z nich, choć spotkanie to wcale nie zaczęło się przyjemnie, Jeśli macie swoją ulubioną zabawkę, na pewno to zrozumiecie. Posłuchajcie więc…

Kapitan Grzmot nie był zwykłym robotem. Był ulubioną zabawką Piotrka. Potrafił stać na baczność, maszerować, a nawet powiedzieć głośno „Zadanie wykonane!”. Teraz niestety leżał na podłodze z połamaną ręką i nogą. Piotruś stał nad nim, patrząc z niedowierzaniem. Przed chwilą grali w piłkę razem z Tomkiem. Tomek chciał kopnąć piłkę do Piotrka, ale piłka odbiła się od ściany i poszybowała w stronę półki z zabawkami. I wtedy właśnie to się stało. Robot spadł na ziemię z wielkim hukiem. Tomek przestraszony spojrzał najpierw na robota a potem na Piotrka.

– Ojej, Piotrek, przepraszam, nie chciałem… – Powiedział Tomek bardzo zmartwiony.

Piotrek zacisnął pięści i poczerwieniał na buzi.

– Idź stąd! – Wykrzyknął do Tomka. – No idź stąd, nie chcę cię tu! – I zaczął wypychać kolegę za drzwi.

Do pokoju weszła mama Piotrka zaalarmowana hukiem i krzykami.

– Chłopaki co się dzieje? – Zapytała.

– Ten głupek zniszczył mi robota, niech stąd idzie!

– Piotrek, nie wolno tak mówić do kolegi. Powiedz mi spokojnie, co się stało.

Ale chłopiec wcale się nie uspokoił, tylko jeszcze mocniej poczerwieniał i zaciskał pięści.

– Wszyscy stąd idźcie, nie chcę was tu! – Krzyknął głośno i kopnął stojące obok niego krzesło tak mocno, że przewróciło się z hałasem na podłogę.

– Chodź Tomek, odprowadzę Cię do drzwi. Piotrek chyba musi przemyśleć swoje zachowanie. – Powiedziała mama i razem z Tomkiem wyszła z pokoju, zostawiając Piotrka samego.

Nikt nie zauważył, że spod łóżka, w ukryciu obserwuje ich para wielkich smutnych oczu. Oczy zamrugały kilka razy i zniknęły w ciemności pod łóżkiem.

Gdy później mama wróciła do pokoju Piotrka, siedział on na podłodze, przecierając oczy. Obok wciąż leżał roztrzaskany robot. Chłopiec, widząc mamę, przybrał naburmuszony wyraz twarzy. Mama usiadła obok niego i spojrzała na robota.

– Pewnie jest ci smutno z powodu Kapitana Grzmota. Wiem, że to twoja ulubiona zabawka. Tomek też się tym bardzo zmartwił.

– Wcale nie jest mi smutno! A Tomek jest głupi i ten robot też jest głupi, już go wcale nie chcę!

Piotrek wstał ze zmarszczoną miną, a wychodząc z pokoju, szturchnął nogą robota.

***

                Za oknem w pokoju Piotrka było już ciemno. Księżyc spokojnie wisiał na niebie w towarzystwie miliona gwiazd. Spod zielonej kołdry w żaby wystawała potargana czupryna chłopca. Choć mama życzyła mu jak zwykle spokojnych snów, to dzisiejszej nocy jego sny wcale nie były spokojne. Przewracał się z boku na bok, jego palce zaciskały się mocno na kołdrze, a nogi napinały się, jakby były gotowe do biegu. Na szafkę przy łóżku wspięło się COŚ i przycupnęło tuż obok nocnej lampki, patrząc na Piotrka. Przewracało oczami w prawo i w lewo, w górę i w dół, aż zatrzymało swoje spojrzenie na twarzy chłopca. Piotrek przez sen zaciskał mocno powieki. Spod tej prawej na zewnątrz próbowała wydostać się łza i choć Piotrek jeszcze mocniej je zaciskał, to łza w końcu się wydostała. Spłynęła po policzku, a potem spadła na ramię chłopca. Podniosła się i rozejrzała dookoła. Najpierw zobaczyła żaby na zielonej pościeli i aż podskoczyła wystraszona, ale na szczęście nie były to prawdziwe żaby. Już prawie się uspokoiła,  gdy nagle coś się pod nią poruszyło i BACH… przewróciła się. Wspięła się do góry wyżej i wyżej, aż zobaczyła wystającą spod kołdry buzię w brązowej potarganej czuprynie. Buzia mruczała coś niespokojnie i marszczyła brwi.

– Ach tak, więc to ten chłopiec płacze – Pomyślała Łza. – Ale zaraz, gdzie są inne łzy? Czy jestem tylko ja jedna?

Gdy się tak zastanawiała, poczuła nagle, że ktoś ją obserwuje. Spojrzała w górę. Na szafce przy lampce siedziało COŚ. W świetle księżyca widać było jego niebieskie futerko i parę wielkich oczu. Te oczy patrzyły w taki sposób, że Łza od razu poznała, kim jest to stworzenie.

– Ty jesteś Smutek, prawda? – Zapytała cichutko, wspinając się do niego w górę.

– Tak, jestem Smutek. – Odpowiedziało stworzonko również cichutko.

– A co ty tu robisz w nocy?

– Przyszedłem do Piotrusia. Mogę go odwiedzać tylko w nocy, kiedy śpi. W dzień nie pozwala mi się pokazywać i udaje wtedy, że się złości.

– Dlaczego? – Spytała zaciekawiona Łza.

– Pewnie się boi, że zostanę za długo i już sobie nie pójdę. Albo, że inni będą go uważać za mazgaja. A przecież ja nie chcę zostać na zawsze, tylko na chwilę, później bym sobie poszedł.

– A dziś dlaczego przyszedłeś?

– Z powodu ulubionej zabawki Piotrka. Jego robot spadł na podłogę i się roztrzaskał. Wiem, że Piotrek był cały dzień bardzo smutny, ale nie pozwolił mi się pokazać. Zamiast tego krzyczał, przewrócił krzesło i kopnął w drzwi. Wszyscy myśleli, że jest zły i denerwowali się na niego. Tylko ja wiem, że mu smutno, ale Piotrek nikomu o tym nie powiedział. Wolał udawać groźnego złośnika.

Łza popatrzyła na chłopca, który wciąż niespokojnie się kręcił.

– Czy możemy mu pomóc? – Zapytała.

Smutek podrapał się po niebieskiej czuprynie i mrucząc pod nosem, zaczął chodzić w kółko.

– Wiem! – Powiedział w końcu. – Skoczył z szafki na łóżko, po kosmyku włosów wdrapał się na głowę Piotrusia i wyszeptał mu do ucha:  Śpij Piotrusiu, śpij spokojnie, niech ci sen się przyśni o mnie.

W tym momencie jedna z gwiazd sfrunęła przez okno i tuż nad ich głowami zamieniła się w srebrny pył. Cały pokój zawirował, jakby ktoś zakręcił go na karuzeli. PSTRYK. Wszystkie gwiazdy zgasły na chwilę, tak że nic nie było widać. Lecz, gdy zaświeciły znowu, nie było już Piotrusiowego pokoju. Smutek i Łza stali teraz na wąskim, drewnianym moście. Pod nimi cichutko szumiał strumyk, a na srebrzystej tafli wody widać było cienie pływających ryb. W oddali zobaczyli idącą do nich postać. Gdy postać była już blisko, rozpoznali Piotrusia.

– Ojej! – Zdziwiła się Łza.

Piotruś też był bardzo zdziwiony, aż przecierał oczy ze zdumienia

– Cześć Piotrusiu. – Odezwał się Smutek. – Pamiętasz mnie?

Piotruś przyjrzał się stworkowi z niebieskim futerkiem. Oczywiście, że go pamiętał. Był jedną z emocji, które poznał w czasie ostatnich wakacji.

– Cześć Smutku. Co ty tu robisz? I gdzie my jesteśmy? – Zapytał chłopiec, rozglądając się niepewnie dookoła.

– Jesteśmy w twoim śnie Piotrusiu. – Odpowiedział Smutek. – Nie mogłem spotkać się z tobą inaczej, bo mi nie pozwalałeś. Byłeś smutny, ale udawałeś, że się złościsz.

– Tak, tak, to prawda. – Wtrąciła się malutka Łza. – Ledwo co udało mi się wydostać z twojego oka, gdy spałeś.

– Ojej, to ty jesteś moją łzą? – Zdziwił się Piotruś.

– Tak, i tylko ja się wydostałam, jestem bardzo dzielna. – Mała kropelka wyprostowała się z dumną miną.

-Piotrusiu, za tym mostem mieszka pewna dziewczynka. Przytrafiło jej się ostatnio coś bardzo przykrego. – Powiedział Smutek.

– Co takiego? – Zaciekawił się Piotruś.

– Zgubił się jej ukochany pies. Chciałbym, żebyś poznał tą dziewczynkę. Chodźmy, już słońce wstaje.

***

                Gdy Piotruś, Łza i Smutek dotarli na miejsce, wdrapali się na rozłożyste drzewo tuż obok domu dziewczynki. Po kilku chwilach zobaczyli w oknie jej buzię. Patrzyła smutno przed siebie. Na biurku leżał jej rysunek przedstawiający kudłatego pieska.

W pokoju obok rozmawiały ze sobą mama i ciocia dziewczynki. Choć Piotruś nie wiedział, jak to możliwe, doskonale wszystko widział i słyszał, co mówią.

– Jaka ona dzielna, w ogóle nie płacze, nie marudzi, taka rozsądna dziewczyna! – Mówiła ciocia.

– Tak, tak, bardzo dzielna, nie sądziłam, że tak spokojnie to przyjmie. – Przytaknęła jej mama.

– Ojej. – Krzyknął nagle Piotruś. – Tam ktoś jest, tam w pokoju, siedzi w kącie, jest bardzo podobny do Ciebie Smutku.

Rzeczywiście w pokoju dziewczynki, w kącie siedział sobie cichutko niebieski stworek, na którego nikt nie zwracał uwagi.

– To mój kuzyn Piotrusiu. Jest smutkiem tej dziewczynki. Ale nikt tam go nie widzi. Przez ostatnich kilka dni bardzo urósł. Im bardziej dziewczynka udaje, że go nie ma, tym on staje się większy.

– Ale czemu ona tak udaje? Przecież widzę, że jest smutna. – Dziwił się Piotruś.

Smutek i Łza spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Łza, która poznała już dziś odpowiedź na to pytanie, powiedziała do Piotrka:

– Może ona chce być bardzo dzielna i myśli, że jak zacznie się smucić i płakać, to inni powiedzą, że jest beksą.

– Aha. – Mruknął Piotruś cichutko i lekko się zarumienił. – Wcale nie uważałbym jej za beksę, gdyby się rozpłakała.

Tymczasem dziewczynka wyszła na podwórko. Tuż za nią kroczył jej niewidzialny smutek. Szedł spokojnie nie zauważony przez żadnego z domowników.  Piotruś poczuł, że jest mu ogromnie żal tej dziewczynki. Szybko zeskoczył z drzewa i pobiegł do niej.

– Hej, stój. – zawołał zdyszany. – Ja wiem, że jest ci smutno, nie musisz udawać!

Dziewczynka przestraszona, spojrzała w jego stronę.

– Kto ty jesteś? – Spytała.

– Ja jestem Piotrek, ale zobacz, tam za tobą chodzi taki stworek. Nie widziałaś go wcześniej, ale on tu cały czas jest. To jest smutek i on ciągle rośnie i rośnie, bo udajesz, że go nie ma. – Piotruś wyrzucał z siebie słowa, zmęczony szybkim biegiem.

Dziewczynka odwróciła się i dopiero teraz zobaczyła, o kim mówi chłopiec. Spojrzała w smutne oczy niebieskiego stworka. W tych wielkich oczach, jak w lustrze zobaczyła swoje odbicie. I wtedy w jej własnych oczach pojawiły się łzy. Najpierw pojedyncze małe kropelki, a potem płakała już coraz mocniej. Odwróciła się i szybko uciekła do domu. Przez duże okno Piotruś zobaczył ją, jak wbiega do pokoju i przytula się do swojej mamy. Usłyszał też, jak po kilku chwilach opowiada mamie, że okropnie, ale to bardzo okropnie tęskni za swoim pieskiem. Mama przytuliła dziewczynkę mocno i pocałowała ją. Stojący wciąż na podwórku niebieski stworek uśmiechnął się, a potem zaczął się kurczyć. Gdy był już o połowę mniejszy, ruszył spokojnie w stronę domu, machając Piotrusiowi na pożegnanie.

– Co teraz będzie? – Zapytał Piotrek swoich towarzyszy.

– Teraz, gdy dziewczynka już przyznała się, że jest jej smutno, będzie jej łatwiej poradzić sobie z tym. – Odpowiedział Smutek.

– Czy to ci czegoś nie przypomina Piotrusiu? – Zapytała Łza i spojrzała porozumiewawczo na niebieskiego  stworka.

Chłopiec zawstydził się.

– Chodzi wam pewnie o mojego robota… – Wymruczał cicho pod nosem.

– Tak właśnie o tym mówimy. – Odpowiedział Smutek. – Skoro już zrozumiałeś, to znaczy, że czas wracać.

Stworek zwinnym ruchem wdrapał się po nogawce Piotrka aż na jego ramię i wyszeptał mu do ucha: Sen się kończy, noc ucieka, zbudź się, bo już słońce czeka.

Widok przed oczami chłopca zaczął się rozpływać, blednąć, aż zniknął zupełnie. Piotrek zamknął oczy, a gdy znów je otworzył, zobaczył swój pokój. Leżał spokojnie w swoim łóżku, jakby nigdy nic. Po niebieskim stworku i malutkiej łzie nie było ani śladu. Rozejrzał się dookoła, na podłodze leżały porozrzucane zabawki a wśród nich połamany robot. Piotrek westchnął, wstał z łóżka i podszedł do swojej ulubionej zabawki, delikatnie podniósł ją z podłogi.

– Śniadanie na stole. – Doleciał do niego z dołu głos mamy.

Na twarzy Piotrka nie było już śladów wczorajszej złości, gdy patrzył na swoją zabawkę. Odłożył ją na biurko i zszedł na dół do kuchni.

– Dzień dobry. – Przywitała go mama. – Jak dziś humor?

Piotrek odezwał się trochę zawstydzony.

– Miałaś rację mamo, jest mi smutno z powodu robota. Myślisz, że da się go naprawić?

Mama spojrzała z uśmiechem na chłopca, potem podeszła do niego i go przytuliła.

– Tata na pewno coś wymyśli. – Odpowiedziała z przekonaniem. – A może chciałbyś dzisiaj zobaczyć się z Tomkiem?

– Myślisz, że będzie chciał przyjść?

– Wyjaśnij mu tak samo jak mi, że to twój ukochany robot i dlatego było ci smutno, gdy się rozbił. Na pewno to zrozumie i też cię przeprosi.

Piotrek kiwnął głową na zgodę. Poczuł się już znacznie spokojniej. Pomyślał też, że to nic złego się smucić, a gdy się o tym z kimś porozmawia, to jest znacznie lepiej. Gdyby dobrze rozejrzał się dookoła, zobaczyłby, że pod stołem siedzi ten sam niebieski stworek, który był dziś w jego śnie, tylko, że teraz był o wiele mniejszy.

Po śniadaniu Piotrek powędrował na górę do swojego pokoju, a stworek pomaszerował za nim. Gdy już drzwi zamknęły się za nimi bezpiecznie, stworek lekko pociągnął chłopca za nogawkę.

– Ojej, ty naprawdę tu jesteś! – Wykrzyknął Piotrek zdziwiony.

– Jestem i pewnie czasami będę jeszcze do ciebie przychodził. Czy nie będziesz wtedy udawać, że mnie nie ma? Robię się wtedy o wiele większy, aż czasem trudno mi się zmieścić w twojej szafie albo pod łóżkiem, tak mi ciasno.

Piotrek uśmiechnął się do niebieskiego włochacza.

– Postaram się nie udawać. – Powiedział. – Obiecuję.

Stworek stanął na baczność, zasalutował i wykrzyknął: „Zadanie wykonanie„, tak samo jak to robił Kapitan Grzmot. Potem uśmiechnął się do chłopca i zniknął.

Jeśli w waszej szafie lub pod waszym łóżkiem też czasem chowa się taki niebieski kudłaty stworek, to spróbujcie o tym z kimś porozmawiać. Może powoli stwór zrobi się mniejszy i zniknie zupełnie.

 

 

 

Świetliści

Są na świecie takie tajemnicze miejsca, których nie można znaleźć na żadnej mapie. Sekretne moce chronią je przed żądnymi przygód podróżnikami. Jednym z takich miejsc jest Świetlista Dolina otoczona Księżycowym Lasem. Skąd wiem o tym miejscu? To musi pozostać moją tajemnicą. Jej mieszkańcy nie chcieliby, żeby zbyt wiele osób wiedziało o ich istnieniu. A nazywają się oni Świetliści. Jest takie powiedzenie, że mowa jest srebrem a milczenie złotem. Świetliści porozumiewają się ze sobą w srebrzysto – złotym języku. Nie wypowiadają słów. Ich myśli i uczucia przybierają kształt srebrzysto – złotych smug światła, które wydobywają się z ich umysłów i wędrują po niebie, by po kilku chwilach stopić się z obłokami lub prysnąć jak bańka mydlana. My pewnie moglibyśmy o nich powiedzieć, że nie są zbyt rozmowni. Świetliści muszą naprawdę dobrze się znać, żeby porozmawiać ze sobą o czymś ważniejszym niż tylko pogoda. Był jednak wśród nich chłopiec, który różnił się od pozostałych. Można by o nim powiedzieć, że to co nosił w sercu, uwalniał zaraz na zewnątrz. Pragnął ze wszystkimi dzielić się swoimi radościami a czasami także smutkami. Lubił przekazywać innym swoje myśli, nie ważne czy byli to bliscy krewni, czy dalecy znajomi. Nie wszyscy jednak odwzajemniali jego życzliwość. Niestety znaleźli się tacy, którzy zaczęli wyśmiewać to, czym się z nimi dzielił, szeptali za jego plecami i przedrzeźniali go. Chłopiec początkowo próbował nie zwracać na to uwagi, ale z czasem te żarty i śmiech stały się dla niego nie do wytrzymania. Chłopiec postanowił, że już nigdy z nikim nie podzieli się swoimi myślami i uczuciami.

Nie było to łatwe zadanie, bo chłopiec był bardzo wrażliwy. Z zaciekawieniem patrzył na świat wokół niego, a w jego głowie wciąż kłębiły się myśli i uczucia, którymi chciałby podzielić się z innymi. Ale od tej pory zamknął się w sobie. Rozmawiał o pogodzie, o wczorajszym obiedzie, jednak nikomu nie pokazywał tego, co dla niego było naprawdę ważne. Inni Świetliści zauważyli tą zmianę. Jego bliscy martwili się i bezskutecznie próbowali dowiedzieć, się, co się z nim dzieje. Żałowali teraz, że nie rozmawiali z nim chętniej. Ci, którzy go wyśmiewali  najpierw byli trochę zdziwieni, a później zupełnie o tym zapomnieli.

Mijały dni i tygodnie. W głowie chłopca było coraz więcej skrywanych myśli  i uczuć i coraz trudniej było mu utrzymać je w środku. Czuł, że musi coś z tym zrobić, musi jakoś się ich pozbyć.

Pewnej nocy, gdy wszyscy spali, poszedł do Księżycowego Lasu. Szedł przed siebie, potykając się w ciemności o wystające korzenie drzew. W końcu dotarł do samego serca Lasu  –  do Królewskiego Dębu. Był to największy dąb w całym lesie. Chłopiec spojrzał w górę na drzewo. Jasny księżyc oświetlał srebrzystym blaskiem jego rozłożystą koronę. Chłopiec westchnął głęboko, rozłożył ręce i objął nimi szeroki pień drzewa. Zamknął oczy i zastygł w bezruchu. Po chwili z jego głowy wydobyła się wąska smuga światła, oplatając drzewo dookoła. Z początku nieśmiało, później coraz żwawiej, szybciej zaczęła przybierać kształty, tworząc najpierw pojedyncze obrazy, a potem całe sceny. Były to wszystkie radości, smutki, lęki i złość, które przez wiele dni chłopiec nosił zamknięte w swojej głowie i sercu. Smuga światła wiła się przez chwilę wokół drzewa, schodząc w dół, po czym zniknęła pod ziemią.

Chłopiec jeszcze przez chwilę stał przytulony do drzewa. Czuł się teraz taki lekki i swobodny, jakby pozbył się wielkiego ciężaru. Teraz już wiedział, że nie musi z nikim rozmawiać, z nikim dzielić smutków i radości. Wystarczy, że przyjdzie tu i wszystko z siebie wyrzuci. I tak było. Chłopiec nadal skrywał przed innymi Świetlistymi swoje myśli i uczucia. A gdy było mu już naprawdę ciężko wytrzymać z ogromnym ciężarem, jaki uzbierał się w jego sercu i głowie, szedł do lasu i wyrzucał wszystko pod Królewski Dąb.

Nie zauważył, że las zaczął się zmieniać. Powoli stawał się coraz bardziej ponury i nieprzyjemny. W końcu dostrzegli to Świetliści, nie wiedzieli jednak, dlaczego las tak się zmienił. Było w nim teraz ciemno, ponuro, nieprzyjemnie. Przestali więc przychodzić tutaj i chłopiec był teraz jedyną osobą, która wędrowała jego ścieżkami. W końcu także on to zauważył. Bardzo się tym zmartwił, bo las był wcześniej pięknym i spokojnym miejscem. To zmartwienie oczywiście stało się dla niego kolejnym ciężarem, którego musiał się pozbyć. Udał się więc pod Królewski Dąb i jak zwykle zaczął wyrzucać swoje myśli i uczucia. Gdy ostatnia smuga światła przedstawiająca jego zmartwienia i troski zniknęła zupełnie pod ziemią, chłopiec otworzył oczy i uważnie rozejrzał się dookoła. Z wielkim zdumieniem i niepokojem zauważył, że w miejscu, gdzie zniknęła, wyrosła kolczasta łodyga i zaczęła szybo się rozrastać. Jakieś lepiące pnącza zaczęły oplatać się wokół jego nóg, próbując wciągnąć go pod ziemię.

Chłopiec próbował wyrwać się, ale  były zbyt silne. W końcu przewrócił się i stracił przytomność. Obudziło go jakieś jasne, ciepłe światło. Powoli otworzył oczy i zobaczył nad sobą małe stworzonko przypominające motyla.

– Kim jesteś? – Zapytał chłopiec, choć oczywiście nie użył do tego słów tak jak my. Jego rozmowa ze stworzonkiem odbywała się za pomocą obrazów malowanych światłem. My byśmy jej nie zrozumieli, bo nie znamy języka Świetlistych, ale oni rozumieli się nawzajem doskonale.

– Jestem twoją radosną myślą. – Odpowiedziało stworzonko. – Tylko mi udało się wydostać spod ziemi i zatrzymać na chwilę w tej pięknej postaci. Ale niedługo ja także zgasnę tak jak wszystkie inne twoje radosne myśli. My możemy przetrwać tylko wtedy, gdy się nami z kimś podzielisz. Inaczej szybko tracimy swoją moc.

– Nie wiedziałem o tym. Te kolce i te paskudne rośliny to też moja sprawka prawda?

– No cóż … tak, niestety. Radość z nikim nie dzielona szybko rozpływa się pod ziemią bez śladu. Ale te nieprzyjemne myśli i uczucia są znacznie silniejsze niż my, a gdy próbujesz je ukryć, to tylko się powiększają. Smutek przybiera postać gęstej mgły, która zasłania słońce. Złość przebija się przez ziemię i tworzy kolczaste krzewy, które mogą zranić, a strach zamienia się w lepiące pnącza, które wciągają pod ziemię.

Chłopiec posmutniał, słuchając tego.

– Ale ja nie mogę się z nikim podzielić tymi uczuciami. Wszyscy mnie wyśmiewają.

– To nieprawda. – Odpowiedział motyl. – Było kilka takich osób, ale przecież jest też wiele takich, które cię wysłucha i zrozumie. Z nimi możesz się podzielić tym co najważniejsze dla ciebie. Z innymi możesz rozmawiać o mało ważnych sprawach.

Stworzonko zaczynało już powoli blednąć i rozpływać się w powietrzu.

– Zaczekaj, nie odchodź jeszcze. – Zawołało chłopiec.

– To nie ode mnie zależy. – Zdążyło jeszcze powiedzieć, po czym zniknęło zupełnie.

Nie chcę, żeby wszystkie moje radości zniknęły bez śladu. I nie chcę, żeby Księżycowy Las już na zawsze został taki ponury. – Pomyślał chłopiec i ruszył przed siebie, odważnie przedzierając się przez kolce i lepiące pnącza. Gdy wrócił do Świetlistej Doliny, udał się prosto do swojego domu i swoich bliskich. Bardzo się oni ucieszyli na jego widok, bo martwili się, że gdzieś zaginął. Chłopiec poczuł znów wielki ciężar w całym swoim ciele, swojej głowie i sercu. Nieśmiało pozwolił jednej małej myśli uwolnić się z jego głowy i przybrać jasny kształt, który inni mogli zobaczyć. Świetliści, widząc ten obraz, ucieszyli się bardzo, bo była to ważna i szczera myśl. Przysunęli się bliżej niego. Na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Nie złośliwe czy kpiące, ale życzliwe i szczere. Chłopiec uwolnił więc drugą myśl, a potem trzecią i czwartą, aż w końcu popłynęły one swobodnie, tworząc całe sceny. Świetliści przyglądali się im z zaciekawieniem i odpowiadali, także uwalniając swoje myśli i uczucia. Chłopiec poczuł, że cały ciężar powoli go opuszcza.

Zrozumiał ważną rzecz. Są takie osoby, z którymi może bezpiecznie podzielić  się wszystkimi swoimi radościami i zmartwieniami. W towarzystwie innych może te ważne sprawy zachować dla siebie. Nie musi wyrzucać wszystkiego ze swojej głowy i serca na zewnątrz, ale też nie musi wszystkiego chować i ukrywać. Zawsze może zdecydować, czy z jakąś osobą podzielić się tym, co dla niego ważne, czy zachować to dla siebie.

Również Księżycowy Las powoli wrócił do swojej dawnej natury. Chłopiec nadal przychodził pod Królewski Dąb, ale nie wyrzucał już tam swoich myśli. Dzielił je z tymi, którym ufał i wiedział, że go wysłuchają.