Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Morski spokój

Wyobraź sobie, że twój oddech zamienia się w morską falę, na której unosi się mała rybka… Po całym dniu pływania rybka jest już bardzo zmęczona i marzy o tym, żeby odpocząć. Połóż się wygodnie na plecach, połóż rybkę na swoim brzuchu i ukołysz ją do snu na spokojnej morskiej fali za pomocą oddechu 🙂 Wciągnij powietrze przez nos, a następnie bardzo powoli wypuść przez usta. Spróbuj oddychać tak, by powietrze napełniało twój brzuch, podnosząc go, a następnie wylatywało z niego jak z balonika 🙂

Tego typu zabawy możemy wykorzystywać „profilaktycznie” – wtedy, gdy dzieci czują się dobrze, są spokojne, zregenerowane… uczą się wtedy, że oddech jest taką naszą podstawową „mocą”, z której możemy korzystać, by dobrze się czuć. Z czasem mogą z niej korzystać również w sytuacjach, gdy zaczyna coś się dziać – pojawia się jakiś niepokój, napięcie, pobudzenie – wtedy może ona pomóc to napięcie obniżyć.

Święta siedmiu krasnoludków

W Dolinie Bystrej Rzeki mieszkało siedmiu krasnoludków: Migdałek, Orzeszek, Suszek, Rodzynek, Maczek, Cynamonek i Krokietek.

Każdego roku wraz z nadejściem zimy, krasnoludki razem z pozostałymi mieszkańcami Doliny rozpoczynały przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Było to dla nich najważniejsze i najpiękniejsze święto w całym roku. Na pamiątkę narodzin Bożego Dzieciątka, wszyscy przygotowywali świąteczne potrawy i co roku stroili największą choinkę w lesie. 

W wigilijny dzień od wczesnego ranka krasnale miały dużo pracy. Każdy był odpowiedzialny za jakieś ważne zadanie. Migdałek szykował i prasował świąteczne stroje i obrusy. Rodzynek sprzątał las. I chociaż normalnie nie lubił sprzątać, ale dziś czuł w całym swoim ciele tyle radości, i ta radość dodała mu tyle energii, że uwijał się jak pracowita pszczoła, a przy tym śpiewał i tańczył. Krokietek przygotowywał jarzębinowe bombki i łańcuchy do przystrojenia choinki. Cynamonek piekł świąteczny piernik. A Orzeszek pierwszy raz w życiu miał przygotować i zaśpiewać kolędy. Był tym zadaniem ogromnie przejęty i rozdarty na dwie części. Jedna część Orzeszka czuła, że bardzo chce zaśpiewać i ogromnie się tym cieszy… ale druga część Orzeszka czuła, że ogromnie się martwi, że mu się to nie uda i innym się nie spodoba. Dlatego Orzeszek znalazł sobie ciche, spokojne miejsce za krzakiem tarniny i postanowił w samotności poćwiczyć swój śpiew. Śpiewał melodyjne kolędy, a jego głos płynął w powietrzu raz wolniej, raz szybciej, ciszej i głośniej, spokojniej i żwawiej…

W tym samym czasie Cynamonek zdążył włożyć już ciasto do piekarnika i postanowił pomóc Maczkowi zbierać świerkowe gałązki do ozdobienia stołu. Gdy tak Cynamonek i Maczek szli razem, do ich uszu dotarły melodyjne dźwięki. Obaj postanowili, sprawdzić, skąd dochodzą. Po krótkiej chwili zobaczyli schowanego za krzakami Orzeszka i usłyszeli, jak śpiewa kolędę o narodzeniu Bożego Dzieciątka. Cynamonek poczuł w swojej głowie takie uczucie, które zaczyna się od sylaby ZA. Było ogromne i silne. Było to ZAciekawienie. Cynamonek zaciekawił się tą historią, o której śpiewał Orzeszek i słuchał bardzo uważnie. U Maczka też pojawiło się pewne uczucie. Też było silne i zaczynało się od sylaby ZA. Ale nie było takie przyjemne dla Maczka, jak zaciekawienie dla Orzeszka. To była ZAzdrość. Maczek myślał sobie, że też chciałby tak śpiewać jak Orzeszek i też chciałby mieć takie ważne zadanie jak śpiewanie kolęd w wigilijny wieczór. Nagle Cynamonek kichnął głośno. Orzeszek usłyszał kichnięcie i zobaczył, że nie jest sam. W tym momencie i on poczuł takie nieprzyjemne uczucie, które zaczyna się od sylaby ZA… To było ZAwstydzenie. Orzeszek poczuł, że chciałby zniknąć albo uciec daleko. Ale wtedy Cynamonek wykrzyknął głośno:

– O nie! Piernik! Został w piekarniku, spali się!

I pobiegł co sił w nogach, a za nim pobiegli Maczek i Orzeszek.

Już od progu poczuli duszący zapach spalonego piernika. Gdy Cynamonek wyjął ciasto, z piekarnika buchnął siwy dym.

W tym czasie do domku wracał Krokietek, niosąc pudło z jarzębinowymi dekoracjami, które właśnie skończył przygotowywać. Bardzo się przy nich napracował i był z siebie bardzo dumny. Ale gdy zobaczył, co się stało z ciastem, to w jego głowie, rękach i nogach pojawiło się takie uczucie, które w postaci głośnego wrzasku wyrwało się z jego gardła. To była złość. I gdyby tego jeszcze było mało, to w tej samej chwili rozradowany Rodzynek wbiegł do domku, tańcząc i śpiewając. Niestety w tej ogromnej radości nie zauważył Krokietka i wpadł na niego. Krokietek wypuścił z rąk karton. Z kartonu wysypały się dekoracje i rozsypały w drobne kulki. Wtedy złość Krokietka stała się tak wielka, że zaczęła wydostawać się nie tylko przez krzyczące gardło ale też przez machające piąstkami ręce i tupiące nogi.

– Zepsuliście całe Święta! – Krzyczał Krokietek. – Jak mogliście to zrobić?!

Z drugiego pokoju wyszedł Migdałek, który spał wcześniej zmęczony prasowaniem. Migdałek był bardzo wrażliwym krasnalem, więc gdy zobaczył, co się dzieje i usłyszał wielką złość Krokietka, poczuł w swoim brzuszku takie nieprzyjemne uczucie. To uczucie to był strach. Migdałek pomyślał, że przez swoją drzemkę, nie dopilnował ciasta i tym bardziej wystraszył się tej Krokietkowej złości.

A Krokietkowi ze złości aż łzy poleciały i wybiegł z domku i pobiegł przed siebie. Po drodze minął Suszka, który skończył ustawiać stoły i krzesła razem z kilkoma innymi mieszkańcami Doliny.

– Krokietku, co się stało? – Zawołał Suszek.

– Święta zepsute! Oni wszystko popsuli! – Krzyknął Krokietek i pobiegł dalej.

A Suszek wrócił szybko do domku, gdzie reszta krasnoludków opowiedziała mu, co się stało.

Suszek poczuł gdzieś w okolicy swojego serca takie ciężkie uczucie, jakby ważyło tyle co 10 worków mąki na świąteczne ciasto. To uczucie to był smutek. Suszek usiadł przed domkiem i płakał. I gdy tak płakał, to zaczął rozmyślać, o tym, że to taki ważny dzień i że wszyscy tak się starali i że tak mu przykro z powodu tego, co się stało. I wtedy do jego głowy przyszła myśl. Myśl o tym, żeby poprosić o pomoc Leśną Wróżkę. Podzielił się tą myślą z pozostałymi krasnoludkami i wszyscy pobiegli szybko pod wielką choinkę, bo to właśnie tam można było przywołać na pomoc wróżkę. Żeby to zrobić, trzeba było zaśpiewać specjalną pieśń, którą mieszkańcy Doliny przekazywali sobie od lat z pokolenia na pokolenie. Była ona bardzo piękna i melodyjna – jak spokojnie płynąca rzeka. Krasnoludki złapały się za ręce i zaczęły śpiewać pieśń. Ich śpiew usłyszał Krokietek i poczuł, że dzieje się coś bardzo ważnego. Mimo silnej wciąż złości, dołączył do nich we wspólnym śpiewie. Gdy pieśń dobiegła końca, krasnoludki zobaczyły zbliżającą się do nich Leśną Wróżkę. Opowiedziały jej, co się stało i poprosiły o pomoc.

– Chętnie wam pomogę. Zrobię ciasto i choinkowe bombki. Ale nie mogę zrobić ich ot tak z niczego. Potrzebuję czegoś, co jest ważne i silne.

– Ważne i silne? Ważne i silne… – Krasnoludki mruczały pod nosem i myślały, co to może być.

– Już wiem! – Wykrzyknął Rodzynek. – To nasze uczucia! Mieliśmy dziś dużo ważnych i silnych uczuć. Ja czułem tak wielką radość, że aż trudno mi było się zatrzymać. Orzeszek mocno się zawstydził. Maczek czuł zazdrość. Cynamonek tak bardzo się zaciekawił, że zapomniał o pierniku. Orzeszek czuł tak mocną złość, że aż od nas uciekł. A Migdałek tak silny strach, że do tej pory się nie odzywa. No a Suszek w swoim wielkim smutku wymyślił, żeby szukać pomocy u ciebie.

– O, to rzeczywiście ważne i silne rzeczy. – Powiedziała Wróżka. Usiądźcie sobie tutaj, zamknijcie oczy i pomyślcie teraz o tych wszystkich uczuciach, a ja wtedy spróbuję je zebrać do mojego słoika.

I krasnoludki tak właśnie zrobiły. A wróżka jedno po drugim zebrała te uczucia do wielkiego szklanego słoja.

– Z Radości powstanie pyszny świąteczny piernik. Gdy będziecie go wspólnie jeść, to sami poczujecie radość. – Powiedziała wróżka i machnęła swoją różdżką. A wtedy ze słoika wyfrunęła iskrząca się smuga światła i przybrała kształt piernikowego ciasta.

– Z pozostałych uczuć zrobimy choinkowe bombki. – Powiedziała wróżka i znów machnęła różdżką.

Ze słoika zaczęły wyfruwać kolejne wstęgi światła w różnych barwach i jedna za drugą zamieniały się w błyszczące bombki. A potem każda z nich pofrunęła w górę i usiadła na choince.

Krasnoludki otwierały oczy ze zdziwienia i podekscytowania.

– Jaka piękna. – Szeptały do siebie. – Patrząc na zielone drzewko mieniące się kolorami ich uczuć.

A ponieważ wszystkie te trudne i nieprzyjemne uczucia odpłynęły z nich, to czuły teraz lekkość i spokój.

Krasnoludki z całego serca podziękowały wróżce, a potem stanęły dookoła choinki, trzymając się za ręce i wspólnie zaśpiewały kolędę o narodzeniu Bożego Dzieciątka.

Emocje z plasteliny

Plastelina to jedna z moich ulubionych pomocy do tego, żeby pogadać o emocjach 🙂

Można fantazjować, jaki kolor miałyby nasze emocje, kształt, wielkość. Można kulkami emocji nakarmić Stworki Uczuciorki (powstały z kartonowych pudełek po herbacie i szablonów z serwisu Printoteka) – a ponieważ lubią one wiedzieć, co zjadają, to fajnie będzie im opowiedzieć, co to za uczucia dziś serwujemy 😉 Można też pozlepiać ze sobą różne emocje, tak jak to przecież w życiu często bywa i stworzyć np: smutkozłość (bo może zepsuło się coś bardzo lubianego?), smutkoradość (bo w przedszkolu lub w szkole może dzieje się wiele fajnych rzeczy, między którymi hula tęsknota za rodzicami?), strachozłość (to chyba częste u rodziców, np. gdy dziecko zalicza czołówkę z podłogą, mimo wielu próśb o ostrożność?). Miksować można dowolnie, tworząc złożone emocjonalne menu każdego dnia 😉

O słoiku pełnym emocji można przeczytać tutaj.