Wesoła kulka podskakiwała dość wysoko, jak na swoje niewielkie kształty. Odbiła się od zielonego pagórka i w tej samej chwili jej niebieskie futerko przybrało zielonopagórkowy kolor.
– Hurra! – Zawołała, bo zwykle lubiła tak wołać.
Zostawiła za sobą pagórek i potoczyła się dalej ścieżką, mijając kołyszące się po obu stronach drzewa. Spomiędzy wysokiej trawy na ścieżkę wyszedł kolczasty jeż i szedł leniwie prosto na podskakującą kulkę. Żeby się z nim nie zderzyć, kulka skręciła gwałtownie i poturlała się prosto pod rosnące przy ścieżce drzewo. Drzewem tym była jabłonka, która zaczęła teraz bombardować swojego napastnika wielkimi, dojrzałymi jabłkami.
Pac! Pac! Pac!
Jabłka spadały jedno po drugim, uderzając w naszą włochatą kulkę, która teraz była koloru czerwonodojrzałegojabłka.
Ał! Ał! Ał!
Dało się słyszeć w odpowiedzi na Pac! Pac! Pac!
Po krótkiej chwili oszołomienia, jaka nastąpiła w wyniku tych Paców i Ałów, kulka rozejrzała się i widząc wokół siebie dojrzałe, czerwone owoce, wykrzyknęła Hurra! Po czym zaczęła chrupać jedno najbardziej dorodne jabłko.
Chrup chrup chrup. Odbijało się echem dookoła. Ta przyjemna chwila nie trwała jednak zbyt długo, a odgłos chrupanego jabłka został nagle przerwany przez głośne AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! dochodzące od strony zielonego pagórka. Huknęło, grzmotnęło i nagle prosto pod jabłonką wylądowało coś czarnego i kosmatego, a zaraz potem na owo czarne, kosmate coś spadł grad czerwonych jabłek.
Pac! Ał! Pac! Ał Pac! Ał!
Dało się słyszeć tym razem.
Kosmate coś podniosło się czym prędzej, zacisnęło z całych sił kosmate piąstki i nadęło się do czerwoności.
– Ja ci pokażę! – Wykrzyknęło głośno, po czym złapało najbliżej leżący owoc i cisnęło nim w górę z wielką mocą.
Całej tej sytuacji przyglądała się z zaciekawieniem czerwona kulka.
– Kim jesteś? – Zapytała nadętego kosmatego.
Dysząc jeszcze głośno i ciężko, kosmate odwróciło swoją purpurową już buzię i zaciśnięte piąstki w stronę, z której dobiegło pytanie i nie przerywając tupania nóżkami, odpowiedziało:
– Jestem Złość. A co ci do tego?!
– Ja jestem Radość. Sturlałam się tu z zielonego pagórka i właśnie jadłam jabłko, które spadło z drzewa.
– To ten jeż, paskuda jedna, zaszedł mi drogę! Przez niego spadłam. Ja ci pokażę kolczasty gałganie! A to drzewo okropne jak śmiało mnie obrzucać tymi zgniłkami?! Ja ci pokażę ty przerośnięty krzaku! – Krzyczała Złość.
Krzykom tym pewnie nie było by końca, gdyby nie zdarzyło się to, co się zdarzyło. Z kierunku już nam znanego, czyli od strony zielonego pagórka furkotnęło, pyrkotnęło i deszcz czerwonych jabłek ponownie spadł, tym razem obsypując zupełnie nowego osobnika. Gdy Radość i Złość spojrzały w kierunku pagórka, mogłyby przysiąc, że przez chwilę widziały tam jeżowe kolce, które jednak szybko zniknęły wśród zielonej trawy. Tymczasem spod czerwonych jabłek wyłoniła się najpierw nastroszona głowa z parą wielkich oczu. Głowa popatrzyła niepewnie dookoła, trzęsąc się przy tym jak galaretka. Gdy spostrzegła przyglądające jej się stworzenia, z których jedno było włochate, a drugie kosmate, wykrzyknęła tylko: „OJOJOJ!”, po czym szybko schowała się z powrotem między jabłka.
Radość i Złość czekały chwilę w milczeniu, obserwując niezwykły widok, jakim był stos trzęsących się jabłek.
Dyg, dyg, dyg. – Trzęsły się równo jabłuszka, jakby ktoś umieścił je na sprężynach. Trzęsienie to trwało jeszcze chwilę, aż wreszcie Radość podeszła bliżej, wsunęła włochatą buzię między owoce i wyszeptała:
– Hop hop. Ktoś ty?
Trzęsienie ustało i jabłka zamarły bez ruchu. Nastała cisza.
C I S Z A
Nastroszona głowa z niebieskimi kudełkami wyjrzała więc ze swojej kryjówki, a za głową wyjrzały też jej niebieskie ręce i nogi, które lekko jeszcze dygotały.
– Jejejestem Ssstttrrrach.
– Bardzo mi przyjemnie. Ja jestem Radość, a to jest Złość. Ale czemu ty się tak trzęsiesz?
– Szedłem ssobie spokojnie ścieżką, aaż tu nagle zza pagórka coś na mnie wyskoczyło, chyba jakiś potwór. Ooolbrzymi, musiał mieć ze dwa metry i kolce wielkie i ostre! Rzuciłem się do ucieczki i wylądowałem tutaj.
Radość zaśmiała się przyjaźnie.
– Oj Strachu Strachu. To był tylko jeż i to dość malutki, i całkiem zabawny.
– A mi specjalnie zagrodził drogę, łobuz i drań! – Krzyknęła Złość, znów zaciskając piąstki i czerwieniąc policzki. – Ja mu pokażę!
– Ojoj, co to?! – Krzyknął Strach i wszyscy odwrócili się, by zobaczyć, jak po zielonym pagórku toczy się coś prosto pod jabłonkę.
Jabłonka zatrzęsła się, zaświszczała listkami i kilka czerwonych jabłek już stukało w głowę nieznanego stworzenia.
Pac! Pac! Pac!
Radość, Złość i Strach nastawili uszy i oczy. Po chwili usłyszeli wydobywający się spomiędzy jabłek płacz.
AAAAAAAAAA! EEEEEEEEEEE! YYYYYYYYYYYYY! – Dało się słyszeć przejmujące dźwięki.
– Pomóżmy mu! – Zawołała Radość i razem ze Złością i Strachem odgarnęły jabłka na bok. Ich oczom ukazał się mizernie wyglądający osobnik z zaczerwienionymi oczami i szarym futerkiem pozlepianym od łez.
Chlip, chlip – Słychać było cichutko.
– Kim jesteś i dlaczego płaczesz? – Zapytała Radość.
Pociągając nosem i lekko jeszcze chlipiąc, nieznajomy spojrzał dookoła mokrymi oczami.
– Jestem Smutek. Płaczę, bo znowu przydarzyło mi się coś przykrego. Potknąłem się o coś kłującego i poobijałem, teraz wszystko mnie boli, ja zawsze mam pecha.
– Oj biedny Smutku, już dobrze. Ja jestem Radość, a to są Złość i Strach. Bardzo nam miło cię poznać. Czy będzie ci weselej, jak poczęstuję cię soczystym jabłkiem?
Smutek rozejrzał się dookoła po stosie owoców leżących na ziemi.
– Tyle szkód wyrządziłem przez swój wypadek. Jabłka się zepsują, jabłonka będzie stała taka goła i smutna. Tak mi przykro z tego powodu.
– Nie martw się, jabłonce wyrosną nowe owoce. A te które spadły, możemy zjeść. – Pocieszała go Radość.
– Ojoj! – Wykrzyknął znowu Strach i schował się za plecami Złości, by uniknąć zderzenia z czymś, co z furkotem sunęło prosto na drzewo.
Pac! Pac! Pac! Pac! Pac! BUM!
Co to za stworzenie? Dwie sterczące w górze antenki wyrastające z okrąglutkiej brązowiutkiej kulki… Nie, zaraz, to coś wylądowało przecież na głowie, do góry nogami. Złość pstryknęła palcami w gibającą się kulkę, ta przeturlała się i stanęła na nogach. Rozejrzała się, a widząc wlepione w nią cztery pary oczu, skurczyła się i zaczerwieniła. Potem odwróciła się na pięcie i już chciała uciekać, gdy Radość krzyknęła za nią.
– Hej, poczekaj, nie uciekaj, chcemy się z tobą zaprzyjaźnić!
Maleńka czerwona kuleczka zatrzymała się w pół kroku i powolutku odwróciła w kierunku czterech postaci. Żadna z nich się nie śmiała, ani nie wytykała jej palcami. Kulka uniosła głowę nieco wyżej i jakby trochę urosła, jej policzki pulsowały czerwonym kolorem.
– Jak masz na imię? – Zapytała Radość.
– Jestem Wstyd. Tak mi głupio, że tu do was zleciałem i narobiłem szumu, musiało to wyglądać okropnie.
– Nie martw się, nam też się to przydarzyło. Ja jestem Radość, a to są Złość, Strach i Smutek. Ale zaraz, zaraz, jak ty to robisz, że tak się kurczysz? I czy potrafisz zmieniać kolor na czerwony? Twoje policzki tak ładnie świecą.
Wstyd na te słowa skurczył się jeszcze bardziej, był już tak malutki, że pewnie można by było schować go do kieszeni. Ale uwagę wszystkich przyciągnął teraz dźwięk turlającego się cosia, zakończony dźwiękiem spadających jabłek.
Pac! Pac! Pac! Pac! Pac! Pac! Pac! Pac! Pac! Pac!
Jabłonka wydawała się być już naprawdę na skraju wytrzymałości. Jej zielone listki szumiały złowrogo, jakby chciały wygonić nieproszonych gości, którzy wyrządzili jej tyle szkód. Radość, Złość, Strach, Smutek i Wstyd wlepili oczy w kogoś, kto siedział pod jabłonką, rozcierając guza na czole i patrząc dookoła wielkimi oczami wystającymi spod fioletowej czupryny.
– Oooo! – Powiedział ten ktoś, biorąc do ręki jabłko i oglądając je uważnie ze wszystkich stron. – Bardzo ciekawe.
Gdy już przyjrzał się jabłku, zwrócił uwagę na otaczającą go grupkę, która składała się z dość niezwykłych pięciu postaci.
– Oooo! – Zawołał raz jeszcze, wstając na równe nogi. – Kim wy jesteście?
– Witaj, jestem Radość. A to są Złość, Strach, Smutek i Wstyd. A ty kto?
– Jestem Zaciekawienie.
– Bardzo nam przyjemnie cię poznać. – Powiedziała Radość, wyciągając rękę do przywitania, lecz w tym momencie potknęła się o wystający korzeń i wpadła prosto na pień drzewa. Jej czerwonojabłkowe futerko zmieniło się teraz na brązowe, dokładnie w kolorze pnia jabłonki. Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, Radość zawsze gdy na coś wpadła, przybierała kolor tego właśnie przedmiotu.
– Oooo! – Wykrzyknęło Zaciekawienie, widząc to niecodzienne zjawisko. – Niesamowite, jak to możliwe?!
– Super, no nie? – Odpowiedziała zachwycona Radość. – A popatrz na to. – I zaczęła skakać i turlać się, odbijając się od kamieni, trawy, drzew i innych rzeczy dookoła.
Hop! Zielony. Hop! Czerwony. Hop! Niebieski. Hop! Żółty.
Aż kręciło się w głowie.
– Ojoj, przestań, zrobisz sobie krzywdę. – Wołał Strach.
– Przestań, przestań! W głowie mi się kręci! – Krzyczała Złość.
– Ja tak nie potrafię. – Powiedział cichutko Smutek, a Wstyd się z nim zgodził.
– Niesamowite! – Powtarzało Zaciekawienie.
– Hurra, hurra! – Wiwatowała Radość wśród swoich podskoków.
W końcu już nieco zmęczona wylądowała na polanie, kończąc na kolorze trawiastozielonym.
Strach myślał jednak o czymś innym.
– Na tym pagórku jest niebezpiecznie. – Powiedział – Łatwo z niego spaść i ktoś w końcu zrobi sobie krzywdę. A jabłonka szumi tak złowrogo, jakby chciała nas stąd przepędzić.
– To wina tego paskudy jeża! – Krzyczała Złość. – Czai się tam za krzakiem, a jak ktoś idzie, wyskakuje nagle i BACH! Lecisz w dół!
– O! Jeż! Jeż to bardzo ciekawe stworzenie. – Wyrecytowało Zaciekawienie. – Nigdy wcześniej takiego nie widziałem. Czy możemy tam wrócić? Chętnie przyjrzałbym mu się z bliska i zadał kilka pytań.
– Jeśli jest taki groźny, to po co tam wracać? – Pytał z przejęciem Strach.
– Tak, tak, wróćmy tam. Już ja mu pokażę, gdzie raki i jeże zimują! – Odgrażała się Złość. – Nie będzie mi tu jeż kolców podkładał!
– Jeż na pewno nie robił tego specjalnie. – Powiedziała Radość. – Chodźmy z nim porozmawiać. To będzie fantastyczna przygoda.
Wszyscy kiwnęli zgodnie głowami i ruszyli przed siebie.
– Hurra! – Wołała Radość.
– Już ja mu pokażę. – Krzyczała Złość, tupiąc nogami.
– Niesamowite! – Powtarzało Zaciekawienie, rozglądając się dookoła i otwierając szeroko buzię.
– Ojojoj, co teraz będzie? – Zapytywał sam siebie Strach, patrząc niepewnie wokół i kryjąc się za plecami swoich towarzyszy.
– Tak mi głupio – Mówił Wstyd, rozpamiętując swój wypadek.
A na końcu tego osobliwego orszaku szedł Smutek ze spuszczoną głową, pochlipując cichutko.