Zając Marcel

Wszystkie zwierzęta w lesie wiedziały, że zając Marcel jest we wszystkim najlepszy. Sowa Ludmiła wiedziała, że jest mądrzejszy od niej i więcej wie. Lis Leopold wiedział, że Marcel jest od niego sprytniejszy i potrafi rozwiązać każdą, nawet najtrudniejszą zagadkę. Królik Bartek wiedział, że Marcel jest od niego szybszy. Wiewiórka Tosia wiedziała, że Marcel ma lepszy wzrok i węch, i zawsze znajduje więcej smakołyków na zimowe zapasy. Po prostu wszystkie zwierzęta w lesie wiedziały, że w żadnej dziedzinie nie mogą się równać z Marcelem. Czasem przychodziły do niego po pomoc lub radę, choć było im przykro, że nie są tak zdolne jak on. Sowa Ludmiła wstydziła się, że Marcel wie więcej od niej, lis Leopold głupio się czuł, gdy nie potrafił rozwiązać zagadki, z którą Marcel świetnie sobie poradził. Królik Bartek był smutny, gdy zawsze w wyścigach przegrywał z Marcelem, a wiewiórka Tosia martwiła się, że nie potrafi zebrać na zimę takich dużych zapasów jak on. Zając Marcel był z siebie bardzo dumny i nie wyobrażał sobie, żeby kiedykolwiek mogło być inaczej. Przyzwyczaił się do tego, że to on jest we wszystkim najlepszy. Gdy zwierzęta przychodziły do niego, zapytać, co oznacza jakieś słowo albo jak się pisze jakiś wyraz, Marcel natychmiast odpowiadał.

Zwierzęta nie wiedziały jednak, jak wiele wysiłku kosztuje Marcela, żeby być najlepszym.  Zdarzało się, że przez chwilę nie mógł on sobie przypomnieć odpowiedzi na jakieś pytanie. Bardzo się wtedy denerwował i martwił, że sowa okaże się mądrzejsza od niego. Myślał więc tak długo i tak mocno, że czasem już bolała go od tego głowa. Marcel martwił się też, gdy dużo czasu zajmowało mu rozwiązanie zagadki. Nie chciał, żeby lis był sprytniejszy od niego. Czasem nawet nie jadł obiadu, tylko siedział i przypominał sobie różne ważne informacje, żeby nie wyleciały mu z głowy. Gdy ścigał się z królikiem i zdarzało się, że królik już tuż tuż go dogania, wytężał wszystkie siły, żeby tylko nie dać się wyścignąć. Później strasznie bolały go łapki, ale nikomu o tym nie mówił. Jeśli Marcel widział, że ma tyle samo smakołyków co wiewiórka, szukał cały dzień i całą noc, żeby znaleźć ich więcej. Wszystko to było bardzo męczące, Marcel cały czas wytężał wszystkie swoje siły, żeby być najlepszym. Czasami po całym pracowitym dniu nie miał już na nic ochoty. Tego zwierzęta nie wiedziały… Marcel zawsze wydawał im się szczęśliwy i pełen energii.

Pewnego dnia, gdy Marcel ścigał się z królikiem Bartkiem był już bardzo zmęczony i nie zauważył wystającego z ziemi korzenia. Potknął się i z wielką siłą uderzył w gruby, potężny pień drzewa. Drzewo zakołysało gałęziami i na głowę Marcela spadło olbrzymie, twarde jabłko, pozostawiając na jego czole dorodnego guza. Marcel leżał chwilę nieruchomo z zamkniętymi oczami. Bartek podbiegł do niego szybko.

–          Marcelu, Marcelu! Wszystko w porządku? – Zapytał Bartek przestraszony.

Zając Marcel powoli otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Głowa bardzo go bolała.

–          Tak Bartku, w porządku, tylko tak jakoś dziwnie się czuję. Nie pamiętam, co się stało.

Królik wezwał na pomoc pozostałe zwierzęta. Sowa poradziła, żeby zaparzyć ziół, które pomogłyby Marcelowi odzyskać siły, zapomniała jednak, jak nazywają się te zioła.

–          Marcelu chodzi mi o tą roślinę z różowymi liśćmi, które pachną tak słodko, jak ona się nazywa? – Zapytała sowa.

Marcel myślał i myślał, ale nie potrafił przypomnieć sobie właściwej odpowiedzi. Bardzo się tym zaniepokoił.

–          Czy to znaczy, że już nie jestem najmądrzejszy? – Pytał wszystkich dookoła.

–          Nie martw się Marcelu. – Powiedziała sowa. – Jesteś bardzo mądry, ale przecież nie musisz wiedzieć wszystkiego. Chodź ze mną do mojej biblioteki, razem poszukamy w książkach właściwej odpowiedzi.

Po krótkich poszukiwaniach Marcel i sowa Ludmiła znaleźli w jednej z książek to, czego szukali.

– Widzisz, wcale nie trzeba wszystkiego pamiętać. – Powiedziała sowa i uśmiechnęła się życzliwie do Marcela. – Ważne, żeby wiedzieć, gdzie szukać informacji.

Sowa bardzo się cieszyła, że tym razem to ona mogła pomóc swojemu znajomemu.

Następnego dnia lis Leopold  przyszedł do Marcela z zagadką, której nie potrafił rozwiązać. Marcel długo główkował, ale nie potrafił znaleźć właściwego rozwiązania. Bardzo się zawstydził z tego powodu. Na szczęście lis pocieszył go.

–          Nie martw się Marcelu, przecież nie zawsze musimy wszystko wiedzieć. Może razem spróbujemy rozwiązać tą zagadkę?

Rzeczywiście wspólnymi siłami Marcel i Leopold rozwiązali łamigłówkę, choć zajęło im to trochę czasu. Lis był bardzo dumny i zadowolony, że udało im się to zrobić.

Zbliżała się zima i wszystkie zwierzęta gromadziły różne zapasy. Marcel przez swój wypadek nie miał głowy do szukania smakołyków. Wiewiórka Tosia, przechodząc obok jego domu, zauważyła, że niewiele ich zgromadził.

–          Marcelu, może w tym roku podzielę się z tobą swoimi zapasami na zimę? – Zapytała wiewiórka. – Mam ich całkiem sporo. A w przyszłym roku,  jeśli uzbierasz więcej, to wtedy ty podzielisz się ze mną.

Marcel poczuł się zawstydzony tą sytuacją, choć z drugiej strony wydało mu się przyjemne, że ktoś się o niego troszczy.

Marcel nie był już najlepszy we wszystkim. Na początku bardzo się tego wstydził i martwił się, co będą o nim myśleć inni. Ale poczuł się lepiej, widząc że przyjaciele wcale się z niego nie śmieją i bardzo chcą mu pomóc. Wydawało mu się, że lubią go nawet bardziej niż kiedyś. I rzeczywiście zwierzęta czuły się teraz lepiej w towarzystwie Marcela i nie wstydziły się przychodzić do niego po pomoc, bo same również mu pomagały. Były też bardzo dumne i szczęśliwe, że czasami każde z nich odnosi sukcesy.

Gdy Marcel odzyskał siły, razem z królikiem postanowili się ścigać. Okazało się, że w wyścigach Marcel nadal jest bardzo dobry, choć już nie zawsze wygrywa. Nauczył się gratulować wygranej królikowi i cieszyć razem z nim. Choć było to dla niego trudne, nauczył się prosić o pomoc sowę i lisa, gdy czegoś nie wiedział. Był też bardzo wdzięczny wiewiórce, że podzieliła się z nim swoimi zapasami. Potrzebował trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej nowej sytuacji, ale czuł się teraz o wiele lepiej, bo nie musiał już tak bardzo się męczyć, żeby być najlepszym. Zrozumiał, że ważniejsze jest, żeby być szczęśliwym i mieć wokół siebie przyjaciół.

 

 

Dodaj komentarz